Billy Summers jest najlepszy w swoim fachu. Eliminuje ludzi, ale tylko tych naprawdę złych. Był snajperem w Iraku, więc zna się na rzeczy i zawsze strzela celnie. Tym razem przyjmuje ostatnie zlecenie. Czas w końcu na zasłużoną emeryturę. Niestety, coś idzie nie tak… A nawet wszystko.
Zło od zarania ludzkości jest zarazem fascynujące, nie przypadkiem biblijni Adam i Ewa tylko z niewielkimi oporami sięgają po zakazany owoc, a ich dzieci po czasy współczesne co i rusz dają się skusić pragnieniu poznania „drugiej strony” rzeczywistości, nawet tym intensywniej, im bardziej są od niej odstręczani. Wszak chyba niewielu jest większych antybohaterów medialnych przekazów niż seryjni mordercy, czyż nie?
Tytułowy Billy Summers jest bowiem klasycznym hitmanem – czy bardziej „po polsku” kilerem – to jest osobą trudniącą się zabijaniem innych na zlecenie. Co więcej, już niemal na samym początku dowiadujemy się, że uzyskuje on z tego tytułu stosowne wynagrodzenie, zaś jego wysokość ma wpływ na podjęcie decyzji o przystąpieniu do działania. Ale to już skądś znamy…
Stephen King postanowił jednak „uczłowieczyć” swego bohatera, albowiem czyni zeń osobę o wyrafinowanym smaku literackim – a więc daleką od banalnych w swym źle antybohaterów
„Z zimną krwią” – lecz w odróżnieniu od takiego Hannibala Lectera również kierującą się swoistym kodeksem moralnym, nakazującym mu przystępować do eliminacji celów faktycznie na to „zasługujących”.
Miłośnicy pióra nowoangielskiego pisarza nie będą bynajmniej zaskoczeni – ani rozczarowani – jego zabiegami wzbudzającymi sympatię wobec głównego bohatera, jakże odmiennej chociażby od takiego Antona Chigurtha, postrzegającego otaczający go świat w kategoriach nieznośnie ruchomych worków mięsa. Wiele spośród zastosowanych literackich chwytów można było uświadczyć już we wcześniejszych dziełach Amerykanina, zwolennicy tezy inżyniera Mamonia przyklasną więc również losom Billy’ego.
„Billy Summers” to powieść tak naprawdę dość nostalgiczna, zaskakująco ciepła na jesienne wieczory, lecz również dość daleka od zapadnięcia na dłużej w pamięć czytelnika i wątpliwe, by pozostawiła ona po sobie jakikolwiek realny ślad już na wiosnę – wątpię, by główny bohater był wymieniany jednych tchem nie tylko z plejadą wymienionych wyżej złoczyńców, lecz również w gronie najbardziej znanych „szlachetnych łotrów”, których typ bardziej sobą reprezentuje.
|
Autor: Klemens
|
|
|