Poznań, czerwiec 1982 roku. Od pół roku trwa stan wojenny, wszyscy jednak starają się żyć normalnie. Wielkie zainteresowanie budzi mundial i udział w nim polskiej drużyny. Ale nie wszyscy będą mieli czas na kibicowanie.
Milicjanci z wydziału dochodzeniowo-śledczego pod kierunkiem porucznika Marcinkowskiego rozpoczynają nową sprawę. Muszą ująć sprawców zuchwałego napadu na furgonetkę z pieniędzmi.
Ponieważ przestępcy najprawdopodobniej będą chcieli nabyć na czarnym rynku zachodnią walutę, milicjanci postanawiają przeniknąć do środowiska poznańskich cinkciarzy. Młody podporucznik Brodziak, który podejmuje się tego zadania, nie ma pojęcia, że rozpoczyna się tam właśnie brutalna wojna o wpływy.
W tym samym czasie milicja w Pile bada sprawę upozorowanego samobójstwa emerytowanego funkcjonariusza SB. Obie sprawy zaczynają się łączyć w zaskakujący sposób. Chorąży Olkiewicz, który przybył z Poznania, odkrywa, że w to wszystko zaangażowani są jego dawni pracodawcy z SB i wkrótce zostaje wplątany w niebezpieczną grę.
Wizerunek polskiego milicjanta jest wybitnie monochromatyczny – albo mamy do czynienia z bohaterem niczym z amerykańskich komiksach o szeryfach z Dzikiego Zachodu, tylko dla niepoznaki zwanych Żbikami etc., bądź też srogimi zomowskimi obrońcami ludowego reżimu tenże lud ciemieżącym. Oba te wizurynki nie są pozbawione autentycznych rys – wszak milicja miała stać tyleż na straży porządku, co też i porządku demokratyczno-ludowego. Prawda jak zwykle jednak zwykła spoczywać gdzieś bliżej środka.
Bohaterowie
„Błyskawicznej wypłaty” są bowiem milicjantami dalekimi od propagandowego ideału – nie tyle nawet lubią sobie popić, co cierpią wręcz na chorobę alkoholową, życie rodzinne części z nich jest wysoce nieuregulowane, a i ich praworządność nie zawsze jest socjalistyczną… Z drugiej strony – zwykli oni stronić od esbecji i zomowców, niespecjalnie dostrzegając fakt istnienia resortowego koleżeństwa.
Atutem
„Błyskawicznej wypłaty” jest dość wierne przedstawienie prezentowanych czasów – nie można pozbyć się wrażenia, że autor odczuwa pewną nostalgię za minionymi czasami, choć niepozbawioną zdrowego rozsądku i krytycznego spojrzenia – z jednej strony obcujemy z czasami jego młodości, z drugiej zaś uświadamiamy sobie, jak przaśne to były realia.
Ryszard Ćwirlej postanowił mocno osadzić akcję swej powieści nie tylko w czasach, lecz i miejscu. W konsekwencji mamy do czynienia z poznańską nawet nie gwarą, co wręcz slangiem, czasami sprawiającym jednak dość sztuczne wrażenie posługiwanego się „na siłę”, być może jednak wynika to z faktu kompletnej nieznajomości tegoż folkloru przez niżej podpisanego.
„Błyskawiczna wypłata” okazała się wcale wciągającym kryminałem, gdzie trup ściele się gęsto, niekoniecznie jednak bez sensu, choć niejednokrotnie bliżej aniżeli klimatom noir jest mu niektórym skeczom grupy Monty Pythona, co zresztą samo w sobie nie jest najgorszą rekomendacją. Najciekawsze jest jednak to, co nie zostało wyrażone wprost – czyli stosunek do prezentowanych czasów, często obecnie jednak wręcz mitologizowanych. Czy faktycznie cofnięcie wskazówek byłoby tak pożądane można się przekonać właśnie z lektury tej książki.
|
Autor: Klemens
|
|
|