Upowłokowiony w uszkodzone ciało bojowe Klina, Takeshi Kovacs służy jako najemnik w sponsorowanej przez Protektorat, brutalnej wojnie domowej, mającej zdławić rewolucję na Sanction IV.
Korzystając z szansy dołączenia do potajemnej ekspedycji, mającej zabezpieczyć znalezisko archeologiczne, Takeshi wpada w wir zdrady i oszustw, przy których front zdaje się być miłym wspomnieniem. Poszukiwany obiekt jest bezcenny i niesie ze sobą niezliczone zagrożenia. To znalezisko, dla którego korporacje będą zabijać. Odkrycie, które zmieni ludzkość.
Lektura
„Modyfikowanego węgla” wywołała u mnie ambiwalentne uczucia – kilka niegłupich pomysłów autora zostało bowiem przemieszanych z dość miałkimi kliszami, literacka sprawność nie raz została zaś przypudrowana warsztatowymi sztuczkami. Czy
„Upadłe anioły” są w stanie zmienić ten obraz?
Akcja książki ma niewiele wspólnego – bo niemal wyłącznie główną postać – z pierwszą odsłoną cyklu, do której nawiązania mają charakter szczątkowy. Z drugiej strony trudno uczciwie czerpać z jej lektury przyjemność bez znajomości uniwersum i całego towarzyszącego mu instrumentarium, gdyż pisarz zaniechał jakichkolwiek prób ich ponownego przybliżania…
…co całości wyszło na dobre. Rzeczona pozycja nie cechuje się bowiem tego rodzaju pretensjonalnością, która towarzyszyła przepełnionymi egzystencjalnymi rozterkami bohatera części pierwszej, w większym stopniu wypełnia ją akcja, a niewątpliwie jest to sfera, w której tak
Richard Morgan, jak i Takeshi Kovacs czują się swobodniej.
Nie oznacza to bynajmniej, że czytelnik zostanie zwolniony z konieczności – a przynajmniej możliwości – snucia jakichkolwiek głębszych refleksji, są one jednak mniej pretensjonalne, przynajmniej przy założeniu znajomości klasyki gatunku. Ceną za to jest ich potencjalna mniejsza ważkość, ale tak naprawdę stanowi ona raczej bardziej realistyczną ocenę własnych możliwości.
„Upadłe anioły” to raczej dość rzadki przedstawiciel sequelu lepszego od pierwowzoru. Nie oznacza to bynajmniej, że książka ta zasługuje na określenie jakimikolwiek epitetami w stopniu najwyższym. Mimo wszystko jest to „produkcyjniak”, lecz więcej niż zręczny.
|
Autor: Klemens
|
|
|