Osadzony w japońskim obozie, którego jeńcy są wykorzystywani do pracy przy budowie Kolei Śmierci w Birmie, chirurg Dorrigo Evans nie może przestać myśleć o romansie z żoną swego wuja sprzed dwóch lat. Bliski rozpaczy codziennie musi walczyć o ocalenie podlegających mu żołnierzy przed głodem, cholerą, torturami... Pewnego dnia otrzymuje list, który zmieni jego życie na zawsze.
Jest to opowieść o wielu rodzajach miłości i śmierci, o wojnie i prawdzie, do której dochodzi się z wiekiem, o sukcesie, który osiąga się po to tylko, by uświadomić sobie, co się straciło.
Wielokrotnie na tych łamach przyszło mi już formułować tezę, że polska perspektywa drugowojennego konfliktu jest bardzo ograniczona, nie tylko nie wolna od mitów, lecz kompletnie ignorująca działania zbrojne, w które polscy żołnierze nie byli zaangażowani, nawet jeśli miały one niemałe znaczenie dla losów Rzeczypospolitej. Podobnie rzecz się ma ze znajomością faktów poświęconych losom jeńców poddanych japońskiej Armii Cesarskiej, bynajmniej nie lepszym od tych, którzy znaleźli się w mocy Wehrmachtu czy Armii Czerwonej. Tą lukę po części może wypełnić książka
Richarda Flanagana pt.
„Ścieżki Północy”.
Co ciekawe, nie jest to typowa pozycja wspominkowa czy klasycznie wojenna. Autor snuje bowiem swoje rozważania wielowątkowo, osadzając akcję w różnych okresach i miejscach, bynajmniej nie upierając się przy ściśle chronologicznym porządku. Również bohaterami czyni szereg postaci – jeńców, ich rodziny, a w końcu i katów – stroniąc jednak od białoczarnej ornamentyki.
Oś fabuły koncentruje się wokół niejakiego Dorrigo Evansa, mężczyzny wywodzącego się z Tasmanii, która nawet z australijskiej perspektywy stanowi niejako koniec świata, który dzięki chirurgicznemu wykształceniu w czasie jenieckiej gehenny plasuje się w nieco wyższym kręgu piekieł, ale zarazem zmuszony jest codziennie podejmować decyzje, kto trafi na samo dno.
Nie jest to jednak bynajmniej postać kryształowa i pomnikowa, czego zresztą sam posiada świadomość – i co czyni go bliższym czytelnikowi, bardziej ludzkim. Jest to także niepoprawny kobieciarz, który świadomie wyrzuca sobie fakt, iż nie jest wiernym – ani nawet kochającym – mężem.
Płaszczyzna damsko-męska stanowi bardzo istotną warstwę całej powieści, można wręcz stwierdzić, że wysuwa się ona na same czoło, reszta zaś tworzy kontekst, w którym osadzone są jej personae dramatis. Wbrew pozorom okładka jest jak najbardziej na miejscu.
Trochę niewykorzystane zostały wątki poświęcone katom, są one trochę jakby niedomknięte i niesatysfakcjonujące. Można jednak powiedzieć, iż po trosze podobnie jest z samą japońską historią, która z uwagi na Hiroszimę i Nagasaki nie do końca chce – i jest w stanie postawę tą zracjonalizować – się z nią rozliczyć.
„Ścieżki Północy” to książka dojrzała, z pewnością niebanalna, autor wystrzega się bowiem oklepanych klisz czy schematów. W konsekwencji niemal każdego czytelnika pozostawi ona z uczuciem niedosytu, wszystko to jednak w imię autorskiej suwerenności.
|
Autor: Klemens
|
|
|