Nimor Imphraezl czekał już od dawna. Czekał na najmniejszą oznakę słabości. Gdy ją wreszcie dostrzega, wkracza do akcji, by wypełnić lukę we władzy z bezwzględnością skrytobójcy i sprytem mrocznego elfa, choć jest jednym i drugim, a także kimś więcej. Wzrok ma utkwiony w Menzoberranzan, podczas gdy Quenthel i jej towarzysze wyruszają na poszukiwanie kapłana, który nie ma powodów, żeby im pomóc. Skoro Lolth tylko umilkła czy inny bóg i jego wyznawcy pomogą jej wrócić, czy też zrobią wszystko, aby ją uciszyć?
Od gorących piasków pustyni Anauroch po bezkresny labirynt Podmroku, pełna przygód wyprawa w poszukiwaniu samej istoty Pajęczej Królowej przybiera coraz bardziej zaskakujący obrót. Potężne siły próbują się dowiedzieć, gdzie jest Lolth. Może powróci jeszcze silniejsza niż dotychczas, a może opuściła na zawsze swoje dzieci, które będą musiały radzić sobie same, skazane na straszliwe Potępienie.
Trzecia odsłona cyklu jest pozycją niejako dwuwątkową, choć z pewnym zastrzeżeniem, o którym dalej. Uwaga czytelnika jest koncentrowana bowiem na dwóch niezależnych – póki co – planach. Pierwszym z nich są losy drużyny mrocznych elfów, próbujących rozwikłać zagadkę tajemniczego zniknięcia bogini Lolth, drugą zaś losy miasta Menzoberranzan, a właściwie losy jego upadku.
Akcja
„Potępienia” w odróżnieniu od
„Powstania” nie gna szaleńczo na złamanie karku, zdarzają się wcale długie chwile pewnej zadumy i choć rozważań na miarę Nobla nie ma się co tutaj spodziewać, tym niemniej okoliczność tę traktuję jako zaletę – nie tylko postaciom po zażartych walkach potrzebny jest moment na zaczerpnięcie oddechu.
Dodatkowym „podwątkiem” tej części serii są losy Hallistry, gdy ta dostaje się do niewoli. W końcu panteon świata książki staje się nieco bardziej złożony, a przez to i bardziej realistyczny. Nadto, dzięki kapłance z Ched Nasad kolejna postać zaczyna pokazywać coś, co można nazwać bardziej złożonym charakterem, dołączając w ten sposób do osób Pharauna i Rylda.
Niewykorzystanym potencjałem książki są rozgrywki „polityczne” między poszczególnymi domami – o tym, jak porywająca może to być materia, przekonał się każdy, kto sięgnął po twórczość
George’a R.R. Martina, ale między innymi na tym polega wielkość tego ostatniego, że nie tak łatwo jest „skopiować” jergo kunszt. A tak układy na szachownicy (czy też planszy do savy) są prostsze, niźli by można oczekiwać po zdradzieckich drowach.
„Potępienie” daje szansę czytelnikowi nieco wytchnąć i zebrać siły przed kolejną częścią cyklu, jakkolwiek nie jestem do końca przekonany, czy tak pierwotnie było to zaplanowane. Liczy się wszakże efekt końcowy, ten zaś daje nadzieję, że saga zmierza ku sensownemu rozwinięciu.
|
Autor: Klemens
|
|
|