Cywilizacja, jaką znamy nie istnieje, pogrzebana pod gruzami własnych nieprzemyślanych eksperymentów z energią. Ludzkość odradza się jednak i znajduje oparcie w nowej religii, głoszącej chwałę harmonijnego współżycia z naturą... i domagającej się śmiertelnych ofiar. Religia ta to kult płodności.
Z pewnością niejednego czytelnika (pominięcie czytelniczek jak najbardziej zamierzone przez niżej podpisanego) do lektury
„Ciał” przyciągnie sama okładka książki, wbrew staremu porzekadłu, iż lektury nie powinno się oceniać po obwolucie. Nieco – ale tylko nieco – bardziej wyrafinowani czytelnicy ulegną pokusie po zapoznaniu się z krótkim streszczeniem z tylnej okładki. Dodajmy – dość zaskakującym, biorąc pod uwagę pisarską klasę zmarłego przed niespełna miesiącem pisarza.
Dość nieufnie rozpocząłem lekturę, a od razu ostrożność ma uległa spotęgowaniu w trakcie czytania preludium, zakończonego co prawda w najbardziej stosownym momencie, niemniej rodzącego pewne obawy (tudzież nadzieje – zależnie od punktu widzenia) co do ciągu dalszego. Na (nie)szczęście – tylko częściowo uzasadnione.
Każdego miłośnika
„Świata Rzeki” pragnę bowiem przestrzec już na samym początku –
„Ciała, wiele ciał” to jedna z pierwszych powieści
Philipa José Farmera, co widać prawie na każdym kroku – postaciom daleko jeszcze do głębi późniejszych bohaterów wykreowanych przez Amerykanina, ich przemyślenia dość często są płytkie i nieskomplikowane, a otaczający świat nielogiczny i pełen sprzeczności.
Lojalnie muszę też przestrzec miłośników „literatury łóżkowej”, iż żadnych szczegółowych „wygibasów” i pokazów „gimnastyki artystycznej” tutaj nie uświadczycie. Choć autor przedstawia nam swą wizję skrajnie promiskuitystycznego, rozwiązłego społeczeństwa, to czyni to poprzez sugestię udawania się do alkowy, nie zaś szczegółowych opisów dokonywanych weń czynów. Wielu nastolatków z pewnością będzie rozczarowanych.
Da się jednak dostrzec nieco niezgrabne zadatki u autora na dużego pisarza, autora późniejszego cyklu o Świecie Rzeki. Niektóre jego refleksje wręcz zaskakują swą trafnością i błyskotliwością, zdają się być wzięte z zupełnie innej pozycji, choć niewątpliwie są autorskim wytworem umysłu
Farmera.
Niestety przeważnie w
„Ciałach” mamy do czynienia z mało przekonującymi i oryginalnymi opisami przeżyć postaci, a ich życie uczuciowe jest wręcz żenująco sztuczne. Niestety, tutaj
Farmer potwierdza chyba wszystkie możliwe stereotypy typowe dla literatury erotycznej niskich lotów, czyli właściwie pornografii.
„Ciała, wiele ciał” nie są wybitną książką, nie są nawet książką przeciętną. Po ich lekturze oraz zapoznaniu się ze
„Światem Rzeki” można dojść do dość zaskakującej konstatacji, iż autor, którego początkowo bez większego nadużycia można by zakwalifikować jako grafomana może stworzyć dzieło naprawdę wybitne. Należy więc być bardzo ostrożnym przy wszelkiego rodzaju „szufladkowaniu” – tak pozytywnym, jak i tym niekoniecznie.
|
Autor: Klemens
|
|
|