Kiedy do moich rąk trafił „Malowany człowiek, księga I” Petera V. Bretta pomyślałem, że to kolejna typowa dla gatunku fantasy powieść z czarownikami, potworami i zmaganiem Dobra ze Złem. Można rzec - historia, jakich bez liku. Czary goryczy przepełniał fakt, że kilku znajomych zachwycało się prozą tego amerykańskiego pisarza. Zazwyczaj, gdy coś podoba się większości, moja przekorna natura sprawia, że mam diametralnie odmienne zdanie. Do lektury powieści zasiadłem więc z lekkim zainteresowaniem, ale bez euforycznego nastawienia. Okazało się, że na dwa wieczory książka pochłonęła mnie bez reszty.
Co przesądza o popularności
Demonicznego Cyklu? Powieść
„Malowany człowiek, księga I” Petera V. Bretta urzekła mnie swą wyrazistością i zróżnicowaniem fabuły, ciekawym podejściem do tematu magii oraz życiowymi, nieraz beznadziejnymi sytuacjami umieszczonych w nierealnym świecie bohaterów. Moje przypuszczenia co do przebiegu akcji sprawdziły się w dużej mierze – jednak nie czułem rozczarowania. Faktycznie jest to książka o walce Dobra ze Złem, o magii w postaci ochronnych runów oraz bestiach rodem zza siódmego kręgu piekieł. Wniosek nasuwa się jeden: wielu autorów pisało o magii, czarach, potworach i bohaterach walczących o wolność,
Peter V. Brett zrobił to lepiej.
W
„Malowanym człowieku” historie bohaterów przeplatają się w alternatywnym świecie ludzkich posiadłości chronionych przez magiczne runy i Wolnych Miast, które dla niektórych bardziej są więzieniami-klatkami aniżeli bastionami wolności. Bohaterowie zmagają się nie tylko z bestiami, które co noc przybywają z otchłani. Przede wszystkim borykają się z życiowymi dramatami. Śmierć przybywa po najbliższych a wtedy własne słabości prowadzą do jeszcze większych klęsk. Bycie człowiekiem w nieludzkich czasach to trudna sprawa.
W I księdze
„Malowanego człowieka” można dostrzec nutę patosu, ale brak jest herosów druzgocących czerepy swoich przeciwników. Tu nie ma miejsca na walkę Dawida z Goliatem. Zło wygrywa niezaprzeczalnie. Otchłańce – najgorsze demony materializujące się o zmroku plują ogniem, rozszarpują pazurami i zębami, miażdżą i zjadają szczątki ludzkie. Wydaje się, że nie czują nic poza nienawiścią i chęcią mordu. Jest jeden sposób, aby je zniszczyć – trzeba uwięzić je aż do poranka. Nikt jednak nie wierzy, że to możliwe. Ludzie chowają się w swoich domostwach, licząc, że otaczające runy powstrzymają otchłańce. Krzyk rozpaczy i bólu rozlegający się każdej nocy najlepiej świadczy, że zaklęcia ochronne zawiodły. Ostatecznie.
Mieszkańcy wiosek i miast czekają na lepsze czasy. Podobno przed wiekami istniały runy wojenne pozwalające walczyć i ranić śmiertelnie otchłańce. Na nieszczęście cała wiedza starożytnych zaginęła. Jak podjąć walkę, jeśli żadna broń nie przebija skóry przybyszów z Otchłani?
Arlen jako młody chłopiec okaleczył przypadkiem olbrzymiego otchłańca skalnego. Jednoręka bestia siejąca grozę nawet wśród pobratymców co noc podąża za swym największym wrogiem, próbując go dopaść. Bohater przyzwyczaił się do obecności demona, który, wydaje się, będzie próbował złamać bariery runiczne aż do końca świata. Arlen pragnie zostać Posłańcem – to nieliczni śmiałkowie, którzy decydują się na długie podróże między miastami. Dostarczają listy i handlują towarem. Zwykli śmiertelnicy zapuszczają się poza swoje miejscowości tylko za dnia - potem nastaje czas demonów: krzyk, krew i śmierć. Młodzieniec intuicyjnie czuje, że w przyszłości będzie musiał ponownie stawić czoło olbrzymowi. Pragnie wierzyć, że ludzie w końcu przestaną uciekać i podejmą walkę z plugawcami. On sam zaś będzie już wtedy wystarczająco dorosły i silny, żeby poprowadzić zwycięską armię. Na razie musi chronić się co noc kręgu runicznym, aby dożyć poranka...
Dużym atutem powieści jest wyrazistość postaci. Arlen – odważny młody zapaleniec od razu wzbudza sympatię. Nie jest herosem, nie zabija swoich wrogów hardym spojrzeniem. Jest człowiekiem – z krwi i kości. Jego problemy stają się problemami czytelnika. Jego małe zwycięstwa również. Leesha – młoda trzynastoletnia dziewczyna jest poniżana przez matkę w domu, w którym ojciec nie ma nic do powiedzenia. Jej życie zmienia się, gdy za sprawą zbiegu okoliczności staje się uczennicą starej, porównywanej (i to jest najłagodniejsze określenie) do wiedźmy zielarki. Od teraz czuje się potrzebna – pomaga ludziom, chociaż zwykle jest bezradna wobec ran zadawanych przez otchłańce. Trzyletni Rojer to kolejna ofiara skrzywdzona przez bestie. Traci rodzinę, zostaje okaleczony i od teraz jest skazany na łaskę tchórzliwego Minstrela, żyjącego z zabawiania publiczności magicznymi sztuczkami. W tych ciężkich czasach dzieci wielokrotnie okazują się bardziej mężne od dorosłych... Trudno powiedzieć czy to celowy zabieg autora i jednoznacznie zaliczyć ten element w poczet zalet lub wypunktować jako wadę powieści. Czytelnik może mieć również za złe autorowi zakończenie książki. Nie ma tu ani nudy, ani rutyny, jednak akcja kończy się, niczym brazylijska telenowela, w najmniej oczekiwanym momencie. Na szczęście dostępny jest drugi tom przygód Arlena.
Wygląd książki nie odchodzi od kanonu produktów
Fabryki Słów – tajemnicza okładka z zakapturzoną postacią zaprojektowana przez
Pawła Zarębę, ilustracje
Dominika Brońka i umieszczenie noty o autorze wewnątrz książki.
„Malowany człowiek, księga I” Petera Brutta to opasłe tomisko, które pomimo objętości nie powinno się zakurzyć na półce.
Duża ilość magii i demonologii decyduje, że powieść warto polecić fanom fantastyki. Wartka akcja (co ciekawe, pomimo małej ilości scen walki) przyciąga na długie godziny. Książkę przetłumaczono już na wiele języków (m.in. japoński, rosyjski, hiszpański, czeski i grecki), można więc powiedzieć, że zdobyła ogólnoświatową popularność. Nie bez kozery zresztą.
|
Autor: Spiderlo
|
|
|