Danifae Yauntyrr, była branka domu Melarn, zaszła już za daleko, żeby móc się wycofać. Po latach niewoli odzyskała wolność, ale chce się jeszcze zemścić. Choć jej moc i ambicje wzrosły, musi zabić Halisstrę Melarn. Ale jak, skoro wraz z Quenthel i Pharaunem znalazła się w sercu nowego władztwa Lolth, piekielnego świata pełnego demonicznych pająków pożerających się nawzajem i gotowych pożreć każdego, kto okaże się na tyle głupi, żeby stanąć im na drodze – nawet wybrankę Lolth.
Halisstra przybyła do Pajęczych Otchłani z zupełnie inną misją. W dłoniach dzierży Księżycowe Ostrze, miecz, który pozwoli jej zabić samą Pajęczą Królową pod warunkiem, że odnajdzie ją, zanim Lolth ukończy swe tajemnicze Zmartwychwstanie.
Wojna Pajęczej Królowej dobiega końca.
Każda historia ma swój kres, czasami szybszy, budzący wręcz uczucie niedosytu, czasami zaś tak odległy, iż wypatrywany z wytęsknieniem, traktowany jako wręcz ulgę w cierpieniu. Czasami jednak bywa i tak, że dopiero zakończenie rodzi ból. Zadanie zakończenie cyklu
„Wojny Pajęczej Królowej” przypadło
Paulowi S. Kempowi.
Już przy okazji
recenzji poprzedniej odsłony wyraziłem przekonanie, iż jej autorowi wystarczyłoby ledwo dwadzieścia stron dla godnego zwieńczenia opowieści. Stało się jednak inaczej, co oznaczało dla
Kempa zawieszenie poprzeczki bardzo wysoko.
Autor wykazał się przyzwoitym warsztatem, lecz od razu należy zaznaczyć, iż nie obeszło się bez wprowadzenia zupełnie nowych postaci, nieco ułatwiających snucie nowych wątków. Co więcej, konieczne stało się odstąpienie od pewnych, jak się zdawało, konceptów fabularnych, co je niejako z mocą wsteczną uczyniło nieco zbędnymi jeśli wręcz niezrozumiałymi.
Niestety,
Kemp okazał się nie być osobą wolną od pewnych tyleż spektakularnych, co wręcz prymitywnych ciągot ku nawet nie grotesce, co wręcz makabrze. Efekt niejednokrotnie jest po prostu kiczowaty i przez tą kiczowatość śmieszny. Co gorsza, nie służy do sensowności opowieści.
„Zmartwychwstanie” jest najsłabszą częścią serii, co nie powinno mieć miejsca w przypadku zwieńczenia. Nie jest to wina wyłącznie pisarza, który stanął w obliczu swoistej misji niemożliwej, ale swoją cegiełkę niewątpliwie dołożył on do tego negatywnego efektu. Szkoda.
|
Autor: Klemens
|
|
|