Ciężko recenzować jest kolejne części cyklu bez znajomości poprzednich, a właśnie tego rodzaju niewdzięczne zadanie przypadło niżej podpisanemu w udziale. Jeśli więc ktoś uważa, iż jest to skandaliczne naruszenie zasad prawidłowego ocenienia dzieła, to właściwie już w tym miejscu może zaprzestać dalszej lektury niniejszego artykułu, gdyż postanowiłem jednak podjąć się takowego wyzwania. Wyszedłem bowiem z przekonania, że cykl cyklowi nierówny – w przypadku jednych podział na części ma właściwie tylko charakter techniczny i sięganie po dalsze tomy bez zaznajomienia się z uprzednimi właściwie mija się z sensem (nie przymierzając można by tu wskazać jako przykład
„Władcę pierścieni” czy rodzimą sagę o wiedźminie), w przypadku innych zaś poszczególne części są ze sobą powiązane luźno, najczęściej jedynie wspólnymi bohaterami czy scenerią (vide, z pewnymi zastrzeżeniami, cykl poświęcony
Światowi Dysku). Lektura
„Ustroju świata” przekonała mnie zaś, iż jego autor –
Neal Stephenson – jest wyznawcą drugiej szkoły, stąd i ma recenzja.
„Ustrój świata” jest trzecią, ostatnią częścią
„Cyklu Barokowego”, którego akcja, jak można wysnuć z samej nazwy, przypada na okres przełomu XVII i XVIII wieku, w jak najbardziej rzeczywistej scenerii Europy i Nowego Świata. Fabuła samego
„Ustroju” koncentruje się wokół osoby Daniela Waterhouse’a, swoistego naukowca i myśliciela z Nowej Anglii przybywającego do Albionu w niespecjalnie naukowych celach, acz momentami zapoznamy się i z innymi wątkami.
Godzi się zauważyć, iż
„Ustroju świata” nie można jednak uznać za przedstawiciela szeroko rozumianej fantastyki, chyba że za taką uznamy wytwory wyobraźni pisarza, acz prowadziłoby to do absurdu klasyfikowania jako takiej całej literatury. Jeśli ktoś oczekiwałby jakiejkolwiek magii, nadprzyrodzonych zjawisk czy bon motów padających z ust przedstawicieli różnorakich mniejszości gatunkowych to srodze się rozczaruje. Być może li tylko tzw. złoto Salomona mogłoby aspirować do miana niecodziennego, ale autor i tak podsuwa, niby mimochodem, jak najbardziej racjonalne i zdroworozsądkowe wytłumaczenie istnienia tegoż.
Na dużą pochwałę zasługuje sposób oddania realiów wczesnoosiemnastowiecznej Anglii, ówczesnych uwarunkowań politycznych, naukowych, społecznych i religijnych. Jakkolwiek szereg tych elementów nie odgrywa jakiejkolwiek roli dla biegu fabuły, niemniej pozwala lepiej się wczuć w klimat tamtych czasów.
Niestety ów benedyktyński trud autora stanowi zarazem o największej słabości tej książki, a mianowicie iście ślamazarnym tempie rozwoju akcji, przez większą część tej pozycji tak naprawdę nic się nie dzieje, a jeśli już się zdarzy, to po chwili ponownie następuje spowolnienie. Gdyby więc
„Ustrój świata” klasyfikować jako książkę przygodową (do czego osobiście byłbym skłonny), ową powolność należałoby traktować jako wielki feler.
Do gustu przypadły mi wielce dialogi, które są prawdziwą perełką recenzowanej pozycji. Ostrzegam wszakże lojalnie, iż od razu należy się nastawić na istną szermierkę słowną, pełną zawoalowanych uszczypliwości i podtekstów, przy których lekturze niejednokrotnie nasuwał mi się na myśl
„Klub Pickwicka”. Jakkolwiek może dziwić taki sposób prowadzenia rozmów przez także przedstawicieli pośledniejszych stanów, niemniej dla urody i kunsztu tychże dysput można na to przymknąć oko.
„Ustrój świata” niewątpliwie jest dowodem wysokiej klasy warsztatu pisarskiego
Neala Stephensona, jego bogatej wiedzy i pracowitości. Książce tej brakuje tylko jednego – zdolności zaciekawienia czytelnika, oderwania go od codziennego świata. Jeśli więc ktoś nie zakochał się we wcześniejszych częściach cyklu, to raczej i ostatnia nie podbije jego serca.
|
Autor: Klemens
|
|
|