Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Mike Carey - Błędny krąg

Mike Carey - Błędny krąg

Informacje o książce

dots Tytuł: Błędny krąg (Vicious circle)
dots Autor: Mike Carey
dots Ilość stron: 400
dots Wydawnictwo: MAG
dots Rok wydania: 2009
dots Cena: 29,99 PLN


Miewam niekiedy różne zwidy. Ale o duchach nie wiem nic. Może dlatego że mam racjonalny umysł. Zbyt zamknięty by dopuścić „życie po życiu”. Ale Feliks Castor nie ma z tym problemów. Co więcej, ignorowanie rozumu pomaga mu w pracy.

Polityczne zwierzaki pewnie już pomyślały że facet jest dziennikarzem „Wyborczej” albo politykiem PiS-u. Ale nie – ten pan ma wpisane w rubryce „zawód” dwa medialne słowa: pogromca duchów. Tak, dobrze czytacie. Zajmuje się konfrontacją z tym co zostało z psychiki zmarłych ludzi. Po czym inkasuje należność. A czyni to dzięki czemuś w rodzaju szóstego zmysłu, połączonemu z nieprzeciętna wrażliwością.

„Że co? Kolejny ghostbuster albo jakiś klon Constantine'a?” Już uspokajam. Ten rodzaj prozy stroni od bojowych przygód, przypomina raczej próbę konsensusu pomiędzy „Archiwum X” a „Zewem Cthulhu”. Znakiem firmowym obydwu było niezwykle silne osadzenie w otaczającej rzeczywistości. Biblijne cuda, nadprzyrodzone istoty, artefakty... Tego wszystkiego nie znajdziecie tam w codziennej scenerii. Egzorcystów machających magicznymi broniami nie było wcale. Sedno stanowiła interakcja zwykłych ludzi z jednym z rzadko rozsianych po świecie fenomenów.

Zamiast tego ostatniego Carey dodaje coś od siebie – interesującego bohatera, który stanowi jednocześnie spójnik między płaszczyzną fizyczną a spirytystyczną. Głowy pokonanych potworów nie dekorują mu przestrzeni nad kominkiem, piwniczka nie pęka w szwach od gadgetów, amuletów, ksiąg, skarbów, pamiątek i innych cacek, za to ma on duszę prawdziwego artysty. Dodam, że jego zaangażowanie w tą rolę sprawia, że nie sposób oprzeć się wrażeniu że jest tą samą osobą co autor. Żadnym tam wspaniałym alter ego, jak herosi thrillerów sensacyjnych bądź szpiegowskich. To taki nikt, który po prostu nie jest tak nużąco szary jak inni.

Mike 185705,1


W ogóle warto zauważyć świetne przygotowanie z opisywanych tematów. Opisy miejsc są zwięzłe i charakterystyczne, jak u kogoś kto podsumowuje to co widział na pierwszy rzut oka. Autor chyba odwiedził je wszystkie, zresztą w podziękowaniach wspomina coś o oprowadzeniu go po Londynie. Piszę o tym, bo to najbardziej czytelny przykład realizmu z jakim narrator (pierwszosobowy) przedstawia widoczny dla siebie wycinek życia. Zaczynając już od pierwszego rozdziału, który zgodnie z zaleceniami Hitchcocka powinien być trzęsieniem ziemi: oto mamy dochodzenie. Gdyby pisał to Bram Stoker, to stawiam własny komputer, że wysnułby obraz jakiegoś smętnego Sherlocka pykającego fajeczkę, który w końcu by się rozkasłał i wychrypiał końcowy produkt dedukcji, rujnując tym samym domysły Watsona, wiecznie szukającego najbardziej oczywistych rozwiązań.

Tymczasem tutaj mamy powitanie zimnym prysznicem: niebiescy są przejęci swymi odznakami, sierżant przejęty swoją spluwą, laboranci z nabożeństwem oddają się roli augurów, a nasz arcyważny Feliks traktowany przez większość jak piąte koło u wozu. Jakby tego było mało, wszyscy mundurowi doskonale wiedzą kogo, za co i po co chcą dorwać, lecz nie dzielą się tą wiedzą z cywilami. Nie mają zagadki tylko żmudną robotę, zupełnie jak prawdziwe gliny.

To dorosłe podejście dotyczy też wszystkiego innego. Gdyby taką rzecz opisały wszystkie gazety, to słowo daję, byłbym o krok od wzięcia tego za dobrą monetę. Jedynie duża ilość celnych uwag i komentarzy, staranność, przesycenie ozdobnikami, oraz nieco sztuczna perspektywa psychologiczna (co prawda, usprawiedliwiona feliksowym darem) odróżniają tą konwencję od symulacji pamiętnika, którą uprawiał Lovecraft. Konkludując, stopień wiarygodności jest porównywalny z wigilijnym prawieniem dziadka o wojnie i okupacji. Tak jakby się czytało informacje z pierwszej ręki.

Jest taka fajna ocena: piątka z dwoma plusami. Tylko raz ją widziałem, dawno temu w podstawówce. Mike Carey w pełni na nią zasługuje. Nie ma w nim tej wielkości, jaką posiadają wyłącznie ci, których los wyposażył we wrodzoną iskrę geniuszu. Jednak mimo wszystko talent, jaki posiada, jest przeogromny. A przynajmniej mnie się taki wydaje po lekturze jednego jego utworu. Dawno już nie pożarłem żadnej „knigi” w mniej niż miesiąc. Tą mogę polecić w ciemno, jako że jest na wysokim poziomie.


Jarosław „erykion” Krzysztofowicz
E-mail autora: erykion(at)yahoo.pl
Autor: erykion


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow