Yasa i Sodi desperacko poszukują sposobu na przebudzenie zawieszonej pomiędzy życiem a śmiercią Likal. Jej ciało pozostaje bezpieczne w smoczym królestwie, zaś duch pozostaje uwięziony w miejscu niedostępnym nawet dla najpotężniejszych magów.
Zrozpaczony Pyri sprowadza do Itru nieświadomą swej mocy Pierwotną mając nadzieję, że to pomoże ukochanej. Tymczasem Yasa udaje się po pomoc do Zakonnej, która wpadła w pajęczynę pałacowych intrygi i sama potrzebuje pomocy. Yudherthardere natomiast obiera zupełnie inną drogę, która ostatecznie prowadzi do świata Złodzieja Magii.
Czy uda im się ocalić Likal? Czy krasnoludowi będzie ostatecznie do śmiechu? I czy to naprawdę już koniec tej opowieści?!
Opowieść o Yasie i Sodim początkowo sprawiała wrażenie dość rubasznego zbioru opowiadań, nieco w klimacie wczesnej wiedźmińskiej twórczości
Andrzeja Sapkowskiego (choć znając proporcje!), czyli luźnej – a wręcz luzackiej – reinterpretacji popularnych bajek i konwencji, ukierunkowanej nade wszystko na efekt komiczny. Początkowy sukces skłonił autorkę do bardziej tzw. poważnego podejścia do tematu fabuły jako takiej, jednakże śmiem twierdzić, że ów jakościowy przeskok
okazał się ponad siły
Małgorzaty Lisińskiej. Czy w przypadku
„Pierwotnego” udało się jej w końcu odnaleźć właściwe tory?
Problem z przedmiotową książką polega na tym, iż właściwie trudno powiedzieć, kto stanowi jej głównego bohatera – wbrew tytułowi niekoniecznie jest to Yasa, Sodi nieodmiennie pełni rolę niezwykle wygadanego i potoczystego w swej dosadności, ale jednak tła, Likal zaś niby jest, lecz jakby jej nie było, podobnie jak choćby Rosa. Niejednokrotnie tego rodzaju nieoczywistość stanowi atut a nie wadę, lecz nie w przypadku
„Pierwotnego”.
Poszczególne wątki są bowiem niezborne, nie sposób nie odnieść wrażenia, iż autorce po prostu brak pomysłu, jak uczynić je bardziej interesującymi bez nagłych zwrotów akcji, w konsekwencji co chwilę pozwala sobie ona na kolejne wolty, tak że w pewnym momencie rządy zaczyna obejmować chaos, jak też „boskie interwencje” oraz brak poszanowania dla logiki wcześniejszych rozdziałów.
Jakby tego było mało, książka dość szybko popada w „harlequinizację”, która zawstydziłaby nawet autorów latynoamerykańskich oper mydlanych. Jakkolwiek autorka jest konsekwentna w dość tradycyjnym heteroseksualiźmie swych postaci oraz ich stronieniu od nowomodnych konceptów w stylu trójkątów czy tzw. patchwork family (czego jako takiego nie oceniam bynajmniej negatywnie), o tyle nieustanne wpychanie się poszczególnych niewiast do łoża Yasy – jak też jego wahania pomiędzy poszczególnymi niewiastami – w swym komizmie stają się męczące.
„Pierwotny” to książka chaotyczna i rozczarowująca pod niemal każdym względem, autorka wyraźnie nie radzi sobie ze snuciem tzw. wielkiej fabuły, każdy kolejny rozdział zaś utwierdza czytelnika w tych odczuciach, tak że z niemałą ulgą – i odrobiną zażenowania – wita on tylną okładkę tej pozycji, nie tak przecież odległą od przedniej…
|
Autor: Klemens
|
|
|