Liesel Meminger swoją pierwszą książkę kradnie podczas pogrzebu młodszego brata. To dzięki „Podręcznikowi grabarza” uczy się czytać i odkrywa moc słów. Później przyjdzie czas na kolejne książki: płonące na stosach nazistów, ukryte w biblioteczce żony burmistrza i wreszcie te własnoręcznie napisane… Ale Liesel żyje w niebezpiecznych czasach. Kiedy jej przybrana rodzina udziela schronienia Żydowi, świat dziewczynki zmienia się na zawsze…
Jak często zdarzyło Wam się czytać książkę, w której narratorem byłby sam Śmierć? Ano właśnie, jeśli już w ogóle, jest to raczej zabieg typowy dla literatury fantasy, raczej humorystycznej, jak w przypadku cyklu
Świat Dysku Terry’ego Pratchetta. Tymczasem trudno o śmiech w sytuacji, gdy akcja powieści rozgrywa się w realiach hitlerowskich Niemiec, bynajmniej nie stroniąc od tematyki chociażby Holocaustu.
Tytułową bohaterką
„Złodziejki książek” jest Liesel Meminger, czyli kilkuletnia dziewczynka, która w dość tajemniczych – i dramatycznych – okolicznościach trafia do rodziny zastępczej w okolicach Monachium. Razem ze wspomnianym Śmiercią obserwujemy jej stopniowe dorastanie w warunkach wojennych, początkowo odległych, szybko wszakże zbliżających się wraz z poborem rekruta oraz alianckimi bombowcami.
Ciekawa jest konstrukcja książki – ta bowiem dzieli się na cały szereg mikrorozdziałów, niektóre z nich nie są obszerniejsze od kilku wersów, choć inne rzecz jasna dalekie są od takiej lapidarności. Nie ma jednak najmniejszego problemu, by lekturę przerwać w dowolnej chwili, a jedyną przeszkodę stanowi fakt, że czytelnik po prostu nie chce tego czynić.
Autor zresztą nie bez uciechy zabawia się śmielej z konwencją. Dość bowiem powiedzieć, że o zakończeniu szeregu wątków dowiadujemy się jeszcze przed ich pełniejszym rozwinięciem, a swego rodzaju „bombą atomową” jest ujawnienie losów Liesel i jej osób bliskich w zupełnie niepozornym momencie, gdzieś około dwóch trzecich objętości książki. Co jednak istotne – dzieje się to bez uszczerku dla przyjemności z dalszej lektury.
Markus Zusak daleki jest od jakiegokolwiek gloryfikowania czy rewidowania obrazu hitleryzmu, choć stosowane przez niego środki artystyczne czy paralele nie przypadną do gustu wszystkim miłośnikom kanonu. Co prawda historyk epoki kilka razy byłby skłonny wtrącić swoje trzy fenigi, lecz bez deprecjacji całokształtu.
„Złodziejka książek” okazała się zaskakują przyjemną powieścią, i to zaskakującą pomimo dość szerokiego spektrum lektur na koncie niżej podpisanego, osadzonych w przedmiotowych realiach. Jest to tyleż ożywcze, co ponadczasowe spojrzenie na ludzką kondycję i historię.
|
Autor: Klemens
|
|
|