Śmiercionośna zaraza zgładziła ludzkość. Yeti usiłuje przetrwać w świecie, w którym być może jest ostatnim człowiekiem. Nie potrafi uwierzyć w śmierć swojego najlepszego przyjaciela Derkacza i ukochanej ich obu, pięknej Oryks. Dlaczego świat się rozpadł? Dlaczego przeżyły tylko zielonookie Dzieci Derkacza? W poszukiwaniu odpowiedzi wyrusza w wędrówkę przez bujny gąszcz, który porasta tereny wielkiego miasta, opustoszałego w wyniku prowadzonych przez potężne korporacje niebezpiecznych, niekontrolowanych eksperymentów z inżynierią genetyczną.
Problematyka „postapokaliptyczna” jest dość dobrze spenetrowana przez twórców literatury sci-fi, by wspomnieć takie klasyczne pozycje z czasów Zimnej Wojny jak
„Ostatni brzeg” Shute’a czy
„Kantyczkę dla Leibowitza” Millera, jak i bliższe nam czasowo pozycje, by wspomnieć chociażby o
„Drodze” McCarthy’ego tudzież
„Gwiazdozbiorze Psa” Hellera. Jedną z pozycji aspirujących do miana współczesnej klasyki jest
„Oryks i Derkacz”.
Autorka banalnie prosto przyciągnęła uwagę do swej pozycji, a to poprzez zastosowanie tytułu, który co prawda ma fabularne uzasadnienie, lecz śmiało mógłby brzmieć zupełnie inaczej, a który opiera się na słowach pozostających gdzieś na pograniczu leksykalnej świadomości czytelnika. Niby są one znane, większość ludzi jednak będzie miała problem z wizualizowaniem ichniejszych desygnatów.
Akcja książki rozgrywa się w realiach przyszłości stosunkowo niezbyt oddalonej od naszej teraźniejszości, nie sposób bowiem nie dostrzec jej zalążków tudzież coraz bardziej ziszczających się elementów. Bohaterem książki jest zaś niejaki Jimmy vel Yeti, przyjaciel tytułowego Derkacza i kochanek Oryks, które losy śledzimy od dość sutego wczesnego dzieciństwa do egzystencji na pograniczu wegetacji w realiach po Zagładzie.
Podobnie jak to miało miejsce w przypadku
„Bastionu” Stephena Kinga źródłem wszelkiego zła jest niezwykle zjadliwy wirus, ze wszech miar będący produktem ludzkiej myśli. Autorka głównego zagrożenia dopatruje się jednak nie w wojskowych laboratoriach, lecz tych należących do wielkich koncernów.
Książka stanowi projekcję poglądów Kanadyjki tak na dominujące trendy społeczne i kulturowe, jak i rozwój technologii – i skutków, do których doprowadzić może ich przeniknięcie się. Przestrzega ona nie tylko przed demonami atawizmu i zacofania, lecz także tego, co zwykło się obecnie określać mianem postępu.
„Oryks i Derkacz” dostarcza całkiem satysfakcjonującej lektury, nie pozbawionej literackiego piękna, ale też i zadumy nad kondycją ludzkości, nade wszystko tej przynależnej tzw. Pierwszemu Światu. Najbardziej przerażające zaś jest to, że refleksja ta sugeruje nieuniknioność nieszczególnie radosnej przyszłości.
|
Autor: Klemens
|
|
|