Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Marcin Wełnicki - Testament Damoklesa

Marcin Wełnicki - Testament Damoklesa

Informacje o książce

dots Tytuł: Testament Damoklesa
dots Autor: Marcin Wełnicki
dots Ilość stron: 520
dots Wydawnictwo: Agencja Wydawnicza Runa
dots Rok wydania: 2011
dots Cena: 39 PLN


Inspektor Misato Inoue podąża śladami handlarza ludźmi i bestialskich mordów. Krok za krokiem pogrąża się w świecie pradawnych wierzeń i okrutnych kultów Mikronezji. Ale dawno temu zabójcy jakuzy zostawili w płonącym domu małą dziewczynkę, więc w gruncie rzeczy Misato Inoue szuka tylko zemsty. Nie wie jeszcze, że w jej cieniu skrywa się tajemniczy cudzoziemiec — Gaijin. A on prowadzi zupełnie inną grę.

Eve Namura jest zwykłą studentką, która podejmuje jedną złą decyzję — jako wolontariuszka wyjeżdża do Somalii. Tam odkrywa o jeden sekret za wiele i odtąd musi uciekać. I nigdzie, ani w rozdartej wojną domową Afryce, ani na ulicach Berlina, nie jest już bezpieczna. Jedyną osobą, której może zaufać, jest nieznajomy — Adam Worthington. Choć może on jest dla niej najgroźniejszy z nich wszystkich.

Ale takie rzeczy nie zdarzają się przecież zwykłym ludziom. Może dlatego Eve Namura miewa dziwne sny. Sny o zatopionym mieście.


Powyższy opis fabuły książki sugeruje, iż jest to kolejny kryminał czy książka akcji z gatunku noir, jakich ostatnimi czasy namnożyło się całkiem sporo. Tymczasem lektura już pierwszych stron czytelnika wyglądającego polskiego odpowiednika Mastertona czy Forsytha może zakłopotać – gestapowski agent przemyka po przedmieściach Seulu atakowanego przez wojska Kim Ir Sena, całość zaś jest zwieńczona promieniami nuklearnego świtu, gdyż generał Douglas McArthur zdołał przeforsować swoją koncepcję szybkiego rozwiązania konfliktu na Półwyspie Koreańskim. „Zaraz, zaraz!” – zawoła ten, kto zachowywał elementarną czujność na lekcjach historii najnowszej – „Coś tu się nie zgadza!” I bardzo dobrze.

„Testament Damoklesa” w żadnym bowiem razie nie jest sztampową opowiastką rodzaju „zabili go i uciekł” (choć przyznać uczciwie należy, iż trup ścieli się gęsto, może aż zanadto, przez co miast przerażać, wywołuje obojętność, a po zdobyciu się na odrobinę refleksji wręcz rozbawienie) – autor bardzo chętnie zabawia się konwencją, racząc czytelnika tak odrobinę political fiction (III Rzesza przetrwała wojnę i zunifikowała kontynent europejski, acz odcięła się od najskrajniejszych nazistowskich dogmatów oraz twórców doktryny z Adolfem Hitlerem na czele), jak i oferując wędrówki w czasie i przestrzeni (choć zasadniczo skupia się na dwóch parach z dwóch różnych kontinuów czasowych, oddzielonych dwudziestoletnim interwałem), wszystko zaś przyprawiając nie taką znowu małą dozą horroru w stylu Lovecrafta.

TestamentDamoklesa 171756,1


Osobiście bardzo przypadło mi do gustu całe mnóstwo najprzeróżniejszych aluzji czy to do czasów współczesnych, czy też szerzej ujmując pop-kultury, w której chcąc nie chcąc jesteśmy zanurzeni. Co jednak istotne i czym dana pozycja wiele zyskała w mych oczach, nie są to aluzje ordynarne, bezpośrednie mrugnięcia okiem do czytelnika niczym w reklamie piwa bezalkoholowego, przeciwnie, niezbędna jest czasami erudycja, zawsze zaś rewolucyjna czujność. Jako przykład warto wskazać niebywały rozwój idei ekologicznej w Rzeszy Europejskich (i adekwatną pogardę po drugiej stronie Żelaznej Kurtyny), państwowe błogosławieństwo dla niej ze strony czynników rządowych, i zestawić go ze współczesnymi zarzutami pod adresem „ekofaszystów”, mocno wszakże wspieranych w instytucjach unijnych.

Zapewne żaden przytomny rodzic po lekturze wytłuszczonego powyżej „blurba” w życiu by nie przystał na zakup przedmiotowej książki przez przedlicealną pociechę (choć niektórzy zapewne rozszerzyliby swe zastrzeżenia również i na czterdziestoletnie latorośle) i poniekąd miałby niemało racji. Autor bynajmniej nie preferuje hitchcockowskiej metody budowania napięcia, lecz bezpośrednio uderza czytelnika między oczy całą gamą jak najbardziej zmysłowych opisów szkaradzieństw nie tylko koszmarnej proweniencji, lecz również i ksenobiologicznej.

Warsztatowo książka prezentuje się całkiem przyzwoicie, dbałości o szczegóły, widać, że Pan Marcin Wełnicki spędził trochę czasu na gromadzeniu materiałów etc. Właściwie odnotowałem tylko jedną wpadkę, niestety dość powszechną wśród nie tylko literatów, a mianowicie walizkę zawierającą dwadzieścia milionów dolarów, i to w jednodolarówkach. Co jak co, ale taką sumę w jakimkolwiek neseserze można pomieścić tylko i wyłącznie pod tym warunkiem, iż będzie miała ona postać weksli…

Po lekturze pierwszych kilkunastu stron oraz streszczenia książki dodałem dwa do dwóch i nastawiłem się na naprawdę ciężkostrawne danie. Tymczasem ku memu zupełnemu zaskoczeniu nawet się nie obejrzałem gdy ujrzałem stronę końcową epilogu – kuchmistrz z Pana Wełnickiego nie lada!


Piotr „Klemens” Kociubiński
E-mail autora: klemens(at)sztab.com
Autor: Klemens


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow