Lee Carroll to pseudonim literacki Carol Goodman – autorki popularnych kryminałów – i jej męża Lee Slonimsky’ego, poety i menedżera funduszu hedgingowego. Małżeństwo mieszka w Great Neck w Nowym Jorku.
Garet James nie jest taka jak inni ludzie, ale jeszcze o tym nie wie. Gwałtowna ulewa zmusza ją do poszukania schronienia przed deszczem. W ten przypadkowy sposób trafia do sklepu z antykami, o istnieniu którego nie miała pojęcia, mimo iż znała tę ulicę jak własną kieszeń. Stary sklepikarz w pierścionku dziewczyny rozpoznaje symbol ze starej szkatułki zamkniętej na amen. W końcu dochodzi między nimi do wymiany. Jubiler zleca rzeźbiarce otwarcie zalutowanej szkatułki w zamian za co zapłaci. Niczego nieprzewidująca Garet przyjmuje propozycję. Któż by odmówił? Po powrocie do domu zasiada w swojej pracowni i w końcu udaje się jej otworzyć pudełko. Wtedy wszystko zaczyna się zmieniać, choć dziewczyna na początku nie orientuje się, że coś jest nie tak, bo zmiany są ledwo dostrzegalne. Jednak miasto, w którym się wychowała, zaczyna ukazywać długo skrywane oblicze – mroczne i niebezpieczne – świat chaosu, dymu i krwi. W świecie bohaterki zaczynają się pojawiać przeróżne istoty, o których istnieniu nigdy nie miała pojęcia. Lekarz jej ojca to elf, sławny miliarder okazuje się wampirem, a inni znani jej ludzie to wróżki i jeszcze inne wieszczki. Po parku fruwają malutkie stworzonka zwane sylfami, a pod ziemią grasuje olbrzymi smok. Przed Garet staje bardzo ważne zadanie. Musi odzyskać skradzioną szkatułkę i przywrócić dawny porządek.
Jest to znakomity początek serii urban fantasy z autentyczną i błyskotliwą bohaterką. Fabuła jest błyskotliwa i pewnie prowadzona. A Nowy Jork, w którym rozgrywa się akcja, jest tu autentyczny i przyciągający.
„Królestwo czarnego łabędzia” to urban fantasy, które poleciłabym miłośnikom romansów paranormalnych. Książka zapowiadała się całkiem nieźle. Co do talentu autorki nie mam wątpliwości ani zastrzeżeń. Atmosfera tajemnicy, dynamiczna, pełna niedopowiedzeń oraz nagłych zwrotów akcja, magia - wszystko to zapowiadało wciągającą i ciekawą treść. Jednak na obietnicach się skończyło. Nagle pojawia się uwodzicielski wampir, w którym bohaterka się zakochuje. Od razu przed oczami pojawia mi się
„Zmierzch”. Ponadto Garet została zrobiona w sposób „od dziada do Pana”. Jest rzeźbiarką, która nie zarabia zbyt wiele i nagle odkrywa, że jest Strażniczką, która musi uratować świat przed Złem. Prawie jak Spiderman, który również nikomu nie mógł zdradzić swojego sekretu. Co więcej bohaterka odbywa serie szkoleń, które mają ją przygotować do ostatecznej walki z alchemikiem Johnem Dee. Tutaj również spotkało mnie rozczarowanie, gdyż przy spotkaniu z tym złym człowiekiem okazuje się, że to przygotowanie wcale nie było jej potrzebne, bo żadnej z nabytych umiejętności nie wykorzystuje.
Przeczytanie to kwestia gustu. Nie żałuję czasu poświęconego na
„Królestwo czarnego łabędzia”, bo nie był to czas zmarnowany, ale jednak oczekiwania miałam zupełnie inne.
|
| Autor: Asiunia
|
|
|
|
|
Tytuł :
