Dziwne awarie telefonów, mnożące się usterki smochodów, pociągów, problemy z dostawami prądu i żywności stają się powoli codziennością. W końcu, po kolejnym zaciemnieniu, świat zmienia się nie do poznania… Wysiada cała elektronika, na co ludzkość nie jest zupełnie przygotowana. Ciemna jesień staje się rozgwieżdżoną zimą, a chaos, który wybucha sprawia, że przeżyją tylko nieliczni…
Drogi czytelniku, kiedy ostatni raz Twój telefon komórkowy nie zadziałał tak jak planowałeś? A jak przyjąłeś brak połączenia z Internetem z uwagi na burzę tudzież jakowąś awarię? A co w sytuacji braku prądu? Sądzę, że niewiele się pomylę zakładając uczucie irytacji, może gniewu, by wspomnieć tylko o wariantach najłagodniejszych. Co zaś by się stało, gdyby tak już miało być na zawsze?
Opowieści o końcu świata i czasach po apokalipsie zaliczają się do modnego nurtu – można mnożyć przykłady książek czy filmów, o grach wideo nie wspominając. Z reguły punktem krytycznym jest wybuch wojny atomowej, wielka klęska żywiołowa (np. Yellowstone) czy jakowaś pandemia. Czasami jednak przyczyna może być znacznie bardziej trywialna… choć koniec końców w przypadku
„Rozgwieżdżonego nieba” tak nie jest.
Nie bardzo sobie uświadamiamy, że żyjemy w epoce kumulacji różnorakich rewolucji – zielonej, wiążącej się z uzyskiwaniem niepomiernie większych ilości pożywienia niźli choćby wiek temu, technologicznej, którą naprawdę trudno przeoczyć, naukowej… Tak naprawdę jednak wszystkie one opierają się na szerokim dostępie do (stosunkowo) tanich i wydajnych źródeł energii, których nagły brak musiałby prowadzić do zmiany właściwie wszystkich przyzwyczajeń, najczęściej nawet nie uświadamianych.
Atutem książki szwedzkiego pisarza jest fakt, że przedstawia ona okres zachodzenia tych zmian – w przypadku czy to
„Bastionu”, czy to
„Gwiazdozbioru Psa” kolaps już nastąpił, tymczasem tutaj dopiero – podobnie jak w przypadku
„Wyspy” (swoją drogą, skąd ta nordycka obsesja?) dopiero staje się rzeczywistością. A przecież to byłby (pozostańmy w nadziei przy trybie przypuszczającym) okres najbardziej bolesny.
„Rozgwieżdżone niebo” to publikacja na wskroś darwinistowska, opowieść o działaniu mechanizmów doboru naturalnego w warunkach zaistnienia braku dostępu do energii, który przecież przez dominujący okres w historii ludzkiej cywilizacji był normą. Jakkolwiek sam zaliczam się do domorosłych miłośników widoku nocnego niezanieczyszczonego światłem nieba, bardzo bym pragnął, by wizja
Larsa Wilderänga pozostała domeną literatury fantastycznej.
|
Autor: Klemens
|
|
|