Maj 1944, tuż przed aliancką inwazją na Normandię. Francuski ruch oporu planuje przypuścić szturm na położony niedaleko Reims zamek, w którym znajduje się centrala telefoniczna, stanowiąca ważne ogniwo w niemieckim systemie łączności. Budynek okazuje się jednak pilnie strzeżoną twierdzą, więc atak – mimo przygotowań – nie powodzi się. Brytyjska tajna agentka Felicity 'Flick' Clairet postanawia, że wspólnie z dowodzoną przez nią grupą dywersyjną, określaną kryptonimem Kawki, złożoną wyłącznie z kobiet, wyląduje w okupowanej Francji. Kawki mają za zadanie w przebraniu prześlizgnąć się do zamku. Flick nie wie jednak, że jej zespół tropi słynący ze swojej inteligencji i bezwzględności oficer niemieckiego wywiadu Dieter Franck, który podąża za nimi niczym cień.
Kobiety przez przytłaczającą większość historii ludzkości pozostawały w cieniu swych ojców, braci, kolegów i partnerów życiowych, a ich perspektywa, lecz również i dokonania właściwie były obce zainteresowaniom historyków, jak i samych czytelników (przynajmniej tych męskich). Dopiero w ostatnich dziesięcioleciach czymś coraz bardziej oczywistym staje się pełnienie takich czy innych ról przez kobiety – w ślad za czym następują odkrycia, że tak mogło być już wcześniej.
„Kryptonim »Kawki«” to książka traktująca o operacjach „Jamesów Bondów w spódnicy” z okresu II wojny światowej, bezpośrednio przed alianckim lądowaniem w Normandii. Opowieść sama w sobie stanowi przejaw fikcji literackiej, lecz stanowi postać hołdu dla wszystkich nie aż tak nielicznych uczestniczek operacji szpiegowskich i dywersyjnych.
Znając twórczość
Kena Folletta nawet przy uszkodzonej okładce nie byłoby trudno domyślić się autorstwa przedmiotowej powieści, albowiem we właściwy dla pióra brytyjskiego pisarza sposób łączy ona w sobie historię przez „duże H” (jak i te mniejsze), wątki damsko-męskie pomiędzy osobami o fizys Apolla i Afrodyty oraz zwykłą głupotę, niespecjalnie wiarygodną na poziomie właściwym dla prezentowanych zdarzeń. A, pewne obsesje na tle obskurantyzmu też się pojawiają.
Sama powieść jest napisana płynnie, czytelnik nie ma najmniejszego problemu z przechodzeniem pomiędzy rozdziałami, zazwyczaj każdorazowo prezentującym perspektywę odmienną od fragmentu poprzedzającego. Mimo swego rodzaju szerszego oglądu ze strony czytelnika autorowi i tak kilkukrotnie udaje się wprowadzić odbiorcę w błąd, bez wzbudzania zbędnej irytacji.
„Kryptonim »Kawki«” nie będzie nigdy wymieniane w kategoriach najwybitniejszych dzieł
Kena Folletta, ale też niesprawiedliwe byłoby upatrywania jej jedynej cechy wyróżniającej w „emancypacyjnej” wymowie. Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, iż kobieca rola w drugowojennym triumfie wciąż oczekuje na swoją Scarlett O’Harę i
Margaret Mitchell.
|
Autor: Klemens
|
|
|