Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Kate Griffin - Szaleństwo Aniołów czyli zmartwychwstanie Matthew Swifta

Kate Griffin - Szaleństwo Aniołów czyli zmartwychwstanie Matthew Swifta

Informacje o książce

dots Tytuł: Szaleństwo Aniołów czyli zmartwychwstanie Matthew Swifta (A Madness of Angels)
dots Autor: Kate Griffin
dots Wydawca: MAG
dots Rok wydania: 2011
dots Ilość stron: 560
dots Cena: 39 PLN


Początek historii Matthew Swifta jest prosty: budzi się on w swoim łóżku. Niby nic dziwnego, każdemu, kto zbyt dużo nie wypije przed snem, to się zdarza. Tyle że Matthew od 2 lat nie żyje – a przynajmniej mu się tak wydawało. Intrygujący początek, prawda? Niestety, dalej jest już gorzej…

…gdyż pan Swift, jakby nigdy nic, wychodzi ze swojego domu – który swoją drogą przez ten czas zmienił właściciela – i postanawia odnaleźć któregoś ze swoich starych znajomych. Okazuje się jednak, że większość z nich już nie żyje. Wychodzi także na jaw, że Matthew został zamordowany przez tajemniczy cień, a także, że tuż przed śmiercią jego ciało z ziemskiego padołu zabrały elektryczne anioły – istoty zamieszkujące linie telefoniczne, zrodzone ze wspomnień i skrawków życia, zostawionych tam przez ludzkie głowy. Ujawniony zostaje także magiczny wymiar Londynu, gdzie dzieje się akcja: wprost roi się w nim od czarowników (jednym z nich jest nasz główny bohater), zaklinaczy, szamanów, magów i innych istot rodem z fantasy. Tyle, że w toku ewolucji przystosowały się do życia w mieście i tak: smoki zbudowane są ze zniszczonych szczątków samochodów i znaków drogowych, trolle uwielbiają pić olej napędowy, źródłem magii dla wielu jest kanalizacja czy kable elektryczne, a jeżeli posiada się bilet, trochę umiejętności magicznych i jest się na stacji metra, to można skorzystać z magii tego miejsca i stworzyć z niego barierę nie do przebicia. Można wymieniać w nieskończoność pomysły, na które wpadła Kate Griffin, autorka tej książki, i muszę przy okazji przyznać, że są bardzo oryginalne. Dobrze jej wyszło połączenie magii z nowoczesnością, zgrabnie także ukazuje na przykład podział na czarowników miejskich i wiejskich, czym oni się różnią i czemu jedni wolą siedzieć w zatłoczonej metropolii, a drudzy wolą sielskie klimaty. Jednak, o ile samo tło opowieści jest dobre – o tyle sama historia nie bardzo…

Kate Griffin   Szlaenstwo aniolow czyli zmartwychwstanie matthew swifta 183703,1


Okazuje się bowiem, że Matthew dość szybko trafia w środek afery, której głównym źródłem jest człowiek, który najprawdopodobniej odpowiada za zabójstwo bohatera, a przy okazji jego dawny nauczyciel, Robert Bakker. Teraz stoi on na czele organizacji zwanej Wieżą, która jednoczy wszelkie magiczne istoty i z ich pomocą zarabia całe góry pieniędzy. Tyle, że to jednoczenie jest przeprowadzane w sposób dosyć brutalny, w wyniku czego większość tych, którzy nie chcą do niej przystąpić, trafia do piachu. W tej sytuacji inna, bardziej nieformalna organizacja, zwana „życzliwymi obywatelami” postanawia zrzeszyć resztkę wolnych od wpływu Wieży istot magicznych we wspólnej walce z nią. Szybko się okazuje, że to Swift – oraz anioły, zamieszkujące jego ciało – jest głównym motorem akcji i to na jego barki spadnie ciężar pokonania Bakkera. Nasz główny bohater postanawia, że aby trafić do swojego głównego adwersarza, musi najpierw zabić jego pomniejszych pomocników. No dobra, rzekomo bez ich pokonania nie ma szans dojścia do Bakkera. Ale można się było zabrać do nich bardziej finezyjnie, zamiast stawać przeciwko nim w walnej batalii. Takich dziwadeł fabularnych w książce jest pełno i niejednokrotnie zadawałem sobie pytanie, czy pan Swift w ogóle myśli nad tym, co robi, bo praktycznie każdą sytuację mógł rozwiązać bardziej po cichu, bez tylu trupów i wybuchów. Dalszy rozwój fabuły jednak mi odpowiedział na to pytanie: otóż Matthew, który na początku się zarzekał, że jest słaby, okazuje się – wraz z pomocą elektrycznoanielskich pomagierów w sobie – tak silny, jak Sauron w najlepszych latach życia. Albo i silniejszy. W każdym razie każdego przeciwnika bierze na klatę i prze do przodu, niczym rosyjski lodołamacz atomowy. Gdy odkryłem tę brutalną prawdę, nie zostało mi nic innego, jak przeczytać książkę do końca i odkryć, że się w ogóle nie myliłem, co do jej zakończenia. Innymi słowy mamy do czynienia z dosyć sztampową fabułą, a główny bohater to taki skryty koks, który jednak później sobie „troszkę” pofolguje.

Nie lepiej mają się wizerunki poszczególnych postaci. Sam Matthew nie wzbudził we mnie jakiejkolwiek sympatii. Jest wredny, nie wzbudzający pozytywnych uczuć i irytujący. O ile nierzadko spotykałem się z podobnymi charakterami w innych książkach, o tyle zazwyczaj one prowokowały we mnie jakieś pozytywne emocje, a to z powodu ich dobrych żartów, wiarygodności charakteru czy ciekawych nawyków i upodobań, które stawały się ich „wizytówką”. W przypadku Swifta nie uświadczymy żadnej z tych cech, do tego jest on uparty, upierdliwy, zadufany w sobie i najlepiej o wszystkim wie. Gdybym miał okazję, to sam bym mu dał w mordę – dawno nie spotkałem tak irytującego głównego bohatera. Pozostałe postaci nie są lepsze – ponieważ są bezpłciowe, płaskie, nie zapadają w ogóle w pamięć. Po tygodniu od ukończenia tej książki nie pamiętam imienia żadnej z nich.

Krótko na temat strony technicznej książki: dobre tłumaczenie, pojedyncze literówki (co w tej chwili w sumie jest normą w jakiejkolwiek literaturze), miękka, ale ładna okładka, żadnych błędów drukarskich. Cena zaś jest już normą rynku.

Książkę te polecam ludziom odpornym na wkurzających bohaterów i prostą fabułę. Jedynym jej plusem – chociaż muszę przyznać, naprawdę sporym – jest ciekawa koncepcja magicznego Londynu oraz, wspomniane przez mnie, bardzo zgrabne połączenie magii i nowoczesnej techniki. Tylko to powoduje, że wystawiam książce 5/10. I mimo to jednak sięgnę po jej druąg część – „Nocnego burmistrza” – o ile oczywiście będę miał okazję i czas. Może pani Griffin trochę podszlifuje w niej postacie i fabułę.


Wojciech "Dziadó" Kuczyński
E-mail autora: dziado(at)gmail.com
Autor: Dziadó


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow