Widziana oczami dziecka urzeczonego magią kina Brazylia lat 30-tych XX wieku, z jej rosnącym bezrobociem, postępującą pauperyzacją, kontrastami społecznymi.
Brazylia to ogromny kraj – wszak rozmiarami śmiało można go zestawiać z całą Europą – który wywołuje dość klasyczne skojarzenia, by nie rzec stereotypy. Polski czytelnik niekoniecznie musi sobie uświadamiać, że nie zawsze tak było. Co więcej, niekoniecznie tak jest do dnia dzisiejszego.
„Moje drzewko pomarańczowe” to nowela przedstawiająca Brazylię sprzed stulecia, oglądana oczami nad wiek rozwiniętego chłopca na przełomie piątego i szóstego roku życia. W konsekwencji niekoniecznie rozumie on otaczającą go rzeczywistość, całość postrzega z typową niewinnością, pozwalająca mu dostrzec absurdy, wrażliwość na które dorośli już zatracili.
Powieść jest utrzymana w dość typowym dla literatury Ameryki Południowej nurcie realizmu magicznego. W konsekwencji zderzają się w niej realistyczne spostrzeżenia na anglosaską eksplorację gospodarczą czy – delikatnie zasygnalizowane – kwestie rasowe z mówiącymi drzewami.
Niestety całość sprawia wrażenie psychologicznie mało wiarygodnej, główny bohater bowiem momentami wykazuje dojrzałość w stopniu genialnym. Owszem, nie sposób wątpić w jego szczególne talenty, by wskazać chociażby na dowody w postaci szkolnych sukcesów, niemniej czasami sprawia on wrażenie osoby dorosłej w skórze przedszkolaka.
„Moje drzewko pomarańczowe” kończy się niczym na dobre się rozpoczęło. Autorowi zabrakło przenikliwości twórcy
„Małego Księcia”, a właściwie zdolności sformułowania niemoralizatorskiego morału. Całość aż prosi się o rozwinięcie, bardziej rozbudowane zwieńczenie. Niemniej jednak nawet na tak niewielkiej liczbie stron książka potrafi poruszyć serce.
|
Autor: Klemens
|
|
|