Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Jim Butcher - Pełnia księżyca

Jim Butcher - Pełnia księżyca

Informacje o książce

dots Tytuł: Pełnia księżyca (Fool moon)
dots Autor: Jim Butcher
dots Ilość stron: 256
dots Wydawnictwo: Amber
dots Rok wydania: 2004
dots Tom: 2
dots Cena: 29,80 PLN
dots Autor recenzji: Wojciech „Dziadó” Kuczyński
dots Data recenzji:
dots Ocena: 90/100


Detektyw Harry Dresden nie mógł ostatnio narzekać na brak pracy. Wręcz przeciwnie, jego oszczędności malały w zastraszającym tempie i nie pojawiali się żadni klienci. Nawet policja – dla której najczęściej pracował – ostatnio się na niego wypięła i nie ma on zielonego pojęcia, czemu. Przecież w tak dużym mieście jak Chicago zawsze się znajdzie robota dla kogoś takiego jak on. W końcu jednak zła passa mija i Dresden dostaje kolejne zlecenie… Ale czy to na pewno dobrze, jeżeli jedyny mag w mieście i jeden z niewielu w kraju nagle ma pełne ręce roboty?

Tak, Harry Dresden to zawodowy mag i nie ukrywa tego. Oczywiście większość ludzi w to nie wierzy i traktuje go jak szarlatana. Z kolei ci, którzy się do niego przekonają, wykorzystują jego umiejętności najczęściej w takich celach jak wypędzenie hałasującego ducha na strychu czy odnalezienie zgubionej obrączki. Czasem jednak trafia się poważniejsza sprawa – czarnoksiężnik przyzywający krwiożercze demony, bestia atakująca bogu ducha winnych obywateli czy tez inne przypadki, z którymi policja nie da sobie rady. Taką sprawą było morderstwo, do którego wezwała Dresdena Murphy – jego przyjaciółka, kierująca wydziałem specjalnym czikagowskiej policji. Ktoś – albo coś – zamordowało mężczyznę, dosłownie rozrywając go na kawałki i wypruwając mu flaki. Wiele wskazuje na to, że nie był to ani człowiek ani zwierzę. Było za silne na tego pierwszego i zostawiło zupełnie inne ślady niż to drugie. A były to duże ślady… Przypominające łapy przerośniętego wilka…. A raczej wilkołaka. Do tego w sprawę zaczyna się mieszać z niewyjaśnionych powodów FBI oraz Johny Marcone, gangster, z którym Harry jest powiązany (i niekoniecznie te powiązania są odbierane pozytywnie przez innych). W skrócie – Harry ma kolejną brudną robotę do wykonania.

Jim Butcher   Pelnia ksiezyca 115914,1


„Pełnia księżyca” to druga część sagi „Akta Dresdena” napisana przez Jima Butchera. Jest to kontynuacja historii z „Frontu burzowego”. Obie części dzieli fabularnie niewielki odstęp czasowy. Jak można się domyślić już po tytule i okładce, tym razem głównymi istotami magicznymi biorącymi udział w wydarzeniach są wilkołaki. Są one jednak zupełnie inne niż te, występujące obecnie całymi watahami w zmierzchopodobnych powieściach. Tutaj są one niesamowicie krwiożercze, przerażające i z reguły nie ma dla nich lepszej rozrywki niż bezcelowe i bezsensowne zabijanie. Do tego dzielą się na parę rodzajów, różniących się wyglądem, siłą i umiejętnościami. Są wilkołaki przemieniające się na skutek czyjegoś albo swojego zaklęcia, używające magicznych pasów, likantropy wyglądające bardziej jak ludzie, ale będące nieporównywalnie potężniejsze i dzikie i tak dalej… Nie będę wyjawiał reszty ich typów, co by nie popsuć zabawy czytelnikom. W każdym razie przy nich wilkołaki ze „Zmierzchu” to małe potulne yorki. Dresden ma wyjątkowo ciężkie zadanie do wykonania, próbując rozgryźć, kto i po co zabija ludzi w Chicago – do tego czasami ofiary są kompletnie losowe, a innym razem ginie jakiś wysoko postawiony bandzior… Jakby tego było mało, mag musi jeszcze się użerać z Johniem Marcone, gangsterem, który usilnie chce zwerbować Harry’ego.

Fabuła w niczym nie ustępuje „Frontowi burzowemu”. Wręcz przeciwnie; jest jeszcze bardziej mroczna, bardziej zawiła i bardziej magiczna. Trup się tu ściele naprawdę gęsto i rzuca się to w oczy. Nie jest to jednak bezmózga krwawa jatka, w której chodzi o to, by – niczym w filmach Tarantino – wylać jak najwięcej hektolitrów krwi i flaków. Wszelkie ofiary są uzasadnione, a ich ilość wynika po prostu z brutalności i morderczych zapędów wilkołaków. Widać także, że do Chicago coraz większy dostęp mają mroczne i niejasnego dla przeciętnego mieszkańca siły, mimo wysiłków Harry’ego i innych, próbujących utrzymać w mieście ład. Kolejnych paru śmiertelników przekona się o tym, że ciskanie ognistymi kulami i przemiany w zwierzę to nie bajki ani bujdy rodem z najbadziewniejszego fantasy, lecz fakt. Dresdena bynajmniej nie cieszy to coraz bliższe obcowanie ludzi z istotami z NigdyNigdy (tak nazywa się wymiar, w którym żyją wszelkie demony, duchy czy inne plugastwa, które ani trochę nie są ludźmi, a posiadają moce magiczne) – zwiastuje to tylko coraz więcej kłopotów, z którymi może być ciężko podołać jednemu magowi…

Poza samym wątkiem dotyczącym wilkołaków dowiadujemy się także nowych faktów dotyczących przeszłości Dresdena, ale Butcher i tak ich skąpi, dając przy okazji wyraźny sygnał, że wraz z kolejnymi tomami cyklu dowiemy się więcej na temat tego, jak Harry został magiem. Co do moich odczuć dotyczących fabuły – jest ona bardziej wciągająca, niż we „Froncie burzowym”. Zdecydowanie spodobał mi się ten krwawy klimat, pasuje on jak ulał do tego uniwersum. Chociaż nie, jest w tej beczce miodu ziarenko dziegciu – pod koniec akcja zaczęła się robić nieco schematyczna – ledwo powłóczący nogami ze zmęczenia i odniesionych ran Dresden i tak znajduje cudowny sposób, by wyjść cało z bardzo kłopotliwej sytuacji… Tylko po to, by być narażonym na jeszcze większe niebezpieczeństwo – ale tu też daje sobie radę! Jednak to nie koniec! I tak dalej, i tak dalej… A ja czytając, zastanawiałem się, czy to aby na pewno człowiek, bo chociaż Butcher co chwila podkreślał,jak to mag jest skrajnie wykończony, to jednak bohater wciąż znajdował energię na kolejne działania… A mi się wydawało, że człowiek z przeciętną sprawnością fizyczną (jaką reprezentuje Dresden) już dawno padłby z wycieńczenia w połowie czynów głównego bohatera… No tak, ale to właśnie główny bohater i zasługuje na takie przywileje.

Za tłumaczenie książki odpowiada tym razem nie Piotr W. Cholewa, ale Anna Cichowicz. W sumie jednak nie zauważyłem jakichkolwiek zmian w stylu powieści poza jedną – kot Dresdena tu nazywa się „Pan”, a nie – jak w przypadku Cholewy – Mister. Jest to jednak zmiana nie mająca specjalnego wpływu na odbiór powieści. Nie mam tutaj żadnych zastrzeżeń, o dziwo nawet nie dopatrzyłem się żadnych literówek. Książka ma nieco drobniejszy druk niż „standardowa dwunastka”, ale jest on czytelny i nie męczy oczu. Zmniejsza to także wizualnie objętość książki, co mnie zmyliło – myślałem, że jest ona krótsza, niż jej poprzednia część, ale na szczęście się myliłem.

„Pełnia księżyca” to dobra książka, zasługująca na uwagę każdego fana historii niesamowitych, gdzie codzienne realia współczesnego miasta mieszają się ze zjawiskami nadprzyrodzonymi. Gdzie każdy – najczęściej nieświadomie – obcuje z magią, ale niewielu potrafi ją wyczuć, a jeszcze mniej wykorzystać. Gdzie, idąc do szkoły albo wracając z imprezy możemy zobaczyć wcielenie rodem z marzeń… albo z koszmarów. Ale nie martwcie się, jeżeli macie problem z czymś nadprzyrodzonym, to dzwońcie do Harry’ego Dresdena – on za stosowną opłatą wam pomoże.


Wojciech „Dziadó” Kuczyński
E-mail autora: dziado(at)gmail.com
Autor: Dziadó


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow