Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Jim Butcher - Front Burzowy

Jim Butcher - Front Burzowy

Informacje o książce

dots Tytuł: Front Burzowy (Storm front)
dots Autor: Jim Butcher
dots Wydawca: MAG
dots Rok wydania: 2011
dots Ilość stron: 446
dots Tom: 1
dots Cena: 35 PLN


Jeśli mieszkasz w Chicago i miewasz problemy z wróżkami, duchami, latającymi dywanami, wielkimi skorpionami czy innymi bytami, które nie powinny znajdować się w naszym wymiarze, masz dwie możliwości: zmień dilera albo zadzwoń po Harry’ego Dresdena – prywatnego detektywa, przy okazji parającego się magią. Jego numer znajdziesz bez problemu w książce telefonicznej.

Pan Dresden, mimo ciekawego zawodu, ma na co narzekać. Ledwo mu starcza do pierwszego, zalega z czynszem i kwestią czasu jest, aż wynajmujący odbierze mu jego biuro, do tego nie ma żadnych zleceń, więc nie ma jak zarobić. Na jego szczęście wzywa go porucznik Murphy, pracująca w chicagowskiej policji. Potrzebuje jego pomocy przy sprawie podwójnego morderstwa, dokonanego prawdopodobnie za pomocą czarnej magii. Poza tym do maga-detektywa trafia także prywatna klientka, poszukująca męża i szczodrze sypiąca kasą. Jak można się domyślić, nadmiar szczęścia przynosi później niezbyt pozytywne skutki, gdy okazuje się, że Harry, angażując się w obie sprawy, naraża swoje życie na niemałe bezpieczeństwo… Jeżeli dodać do tego, że Dresdena od dawna ma na oku Biała rada – organ, rządzący światem czarodziejów – i obecnie potrzebuje ona byle pretekstu, by ukarać maga w dosyć bolesny i śmiercionośny sposób (na przykład poprzez dekapitację mieczem), to, delikatnie rzecz ujmując, Harry znalazł się w bardzo nieciekawej sytuacji. Czy z niej wybrnie bez utraty życia? Biorąc pod uwagę fakt, że to pierwsza cześć cyklu „Akta Dresdena”, odpowiedź jest dosyć oczywista.

Jak wspomniałem w poprzednim akapicie, „Front burzowy” to pierwsza część cyklu autorstwa Jima Butchera. Miała ona angielskojęzyczną premierę w 2000 roku, po raz pierwszy została wydana w języku polskim w 2004. Wydanie, które recenzuję, jest przełożone przez innego człowieka i zostało opublikowane w 2011 przez innego wydawcę. Czy to skok na kasę, czy też poprzednia translacja była słaba – nie jestem w stanie tego ocenić, ale planuję w najbliższym czasie dostać starszy egzemplarz powieści i porównać oba tłumaczenia. wracając jednak do samego autora: Jim Butcher to jeden z bardziej poczytnych amerykańskich autorów fantasy, zasłynął dzięki swoim dwóm cyklom wydawniczym: „Aktom Dresdena” i „Codex Alera”. W przypadku tego pierwszego autor planuje zamknąć go w 20 tomach i apokaliptycznej trylogii. Trzeba mu przyznać, że ma rozmach, można mu tylko życzyć, by mu starczyło życia na napisanie tego wszystkiego. Warto też wspomnieć, że swego czasu „Front burzowy” był numerem 1 na liście bestsellerów New York Timesa.

Świat przedstawiony we „Froncie burzowym” z pozoru niczym się nie różni od dzisiejszych realiów (a właściwie realiów, w jakich bytowaliśmy dekadę temu – nie ma w książce nic o Internecie!), poza tym, że jak człowiek zostanie wtajemniczony i przejdzie odpowiedni szkolenie, to może stać się magiem i nawiązywać różnorakie kontakty z istotami, które byśmy nazwali magicznymi: różnego rodzaju demonami, wróżkami, przerośniętymi zwierzakami czy innymi paskudami. Oczywiście główną zaletą bycia magiem jest rzucanie czarów i warzenie eliksirów. Trzeba jednak pamiętać, by przestrzegać pewnych zasad: nie wolno używać magii do czynienia innym krzywdy, bo inaczej Biała Rada naśle na takowego okrutnika swojego człowieka z wielkim mieczem po to, by unieszkodliwić niemilca. Poza nią jest też sporo innych zasad; nie są one jednak aż tak bolesne w skutkach. Sama koncepcja pomieszania realnego świata z fantastycznym nie jest niczym nowym, trzeba jednak pamiętać o tym, że Butcher napisał tę książkę 12 lat temu i wówczas sam pomysł nie był aż tak męczony przez pisarzyny wszelakiego pokroju, jak dzisiaj.

Jim Butcher   Front Burzowy 211552,1


Co do fabuły, no cóż, to pierwsza książka napisana przez Amerykanina, zatem nie należy do majstersztyków. Nie jest jednak zła, nie ma dłuższych przestojów, a Butcherowi udało się w miarę zgrabnie wpleść informacje na temat jego uniwersum w tok wydarzeń, że nie powychodziły mu żadne 10-stronnicowe potworki, opisujące warzenie eliksirów. Ogólnie fabułę oceniłbym jako dobrą, ale bez rewelacji. Natomiast kreacja bohatera jest bardzo…. zachodnia. O co mi chodzi? Już dawno temu zauważyłem, że z reguły bohaterowie współczesnej fantastyki rodem z zachodniej Europy lub USA są w pewnym stopniu schematyczni. Taki bohater jest najczęściej już zmęczony życiem, przeżył wiele nieciekawych wydarzeń, obcował w jakiś sposób z tym, co zakazane w danym świecie, jest cynikiem (lub stara się nim być), nie szczędzi kąśliwych uwag, mimo to jednak zawsze będzie postępował dobrze i będzie się kierował dobrem swoim, a nie innych. Taki z niego trochę uwspółcześniony narzekający rycerz. W przeciwieństwie do nich bohaterowie wschodni (czyli ci występujący najczęściej w literaturze na wschód od Odry) to często zwykłe wredne chamy, kierujące się własną prywatą i postępujący szlachetnie najczęściej wtedy, gdy widzą w tym spory zysk, nie wahający się czasem nagrzeszyć. W czym tu widzę problem? Przynajmniej dla mnie bohater wschodni jest zdecydowanie bardziej realistyczny, przez co łatwej mi się wczuć w jego sytuację, przez kierowanie się swoimi zachciankami i nierzadko pierwotnymi potrzebami, staje się bardziej „prawdziwy”. Wracając jednak do Harry’ego, niestety był on dla mnie właśnie takim narzekającym dobrym magiem, przez co brakowało mi w nim jakiejś dzikości, agresji, która nadałaby bohaterowi więcej charakteru. Generalnie rzecz biorąc, nie można mu odmówić posiadania osobowości, jednak był dla mnie zbyt bezbarwny. Natomiast pozostałe postacie zajmowały z reguły role drugoplanowe; wyjątkiem jest jedynie porucznik Murphy, która jak to typowa kobieta musiała strzelić focha, który o mało co nie kosztował jej życia; nie reprezentowała jednak sobą niczego bardzo ciekawego, jest to postać „tylko” ciekawa.

Tłumaczeniem powieści zajął się Piotr W. Cholewa. Zna go chyba każdy polski fan fantasy, więc, jak można się domyślać, nie wypatrzyłem tu żadnych wpadek, a samo tłumaczenie jest dobre, sensowne i przez cały przebieg powieści trzyma ten sam – wysoki – poziom. Odpowiednio ze swej pracy wywiązała się też redakcja, wyłapując wszelkie literówki czy inne błędy redakcyjne, ponieważ takowych nie dostrzegłem (co, szczerze pisząc, obecnie jest rzadkością; wydawnictwa często, by zaoszczędzić na etatach, pomijają całkowicie etap redakcji i później wydają książki, gdzie w co drugiej linijce litery są poukładane, jakby składem zajmował się pijany epileptyk, jadący na koniu).

Ze strony wizualnej książka jest ładna, ze schludną okładką i fajną, wypukłą czcionką na niej – często, trzymając ją w rękach, bezwiednie smyrałem ten napis palcami, bo jest to prostu przyjemny w dotyku. Poza tym bez „wodotrysków”, nie ma za bardzo o czym pisać (oczywiście o sztywnej okładce można pomarzyć, ale ja zawsze na to narzekam, chociaż wiem, że to marzenia ściętej głowy). Cena nie poraża, myślę, że 35 zł uda się każdemu wysupłać.

„Front burzowy” to pozycja dobra. Myślę, ze powinno się ją przeczytać choćby po to, by poznać styl Jima Butchera. A jeżeli komuś się spodoba, to będzie miał sporo do czytania, ponieważ autor wydał już 14 części „Akt Dresdena”. Póki co na język polski zostało przełożone tylko 5 z nich, ale to pewnie kwestia czasu, aż pojawią się kolejne. Oceniam ją na 7/10.


Wojciech „Dziadó” Kuczyński
E-mail autora: dziado(at)gmail.com
Autor: Dziadó


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow