Wyszukiwarka
Google

RPG.sztab.com
Logowanie
   Pamiętaj mnie

Rejestracja

Przypomnienie hasła
Hostujemy strony o grach
Gry Strategiczne


Polecane strony
Gry logiczne


.

Jill Gregory, Karen Tintori - Księga imion

Jill Gregory, Karen Tintori - Księga imion

Informacje o książce

dots Tytuł : Księga imion (The Book of Names)
dots Autor: Jill Gregory, Karen Tintori
dots Ilość stron: 320
dots Wydawnictwo: Świat Książki
dots Rok wydania: 2007
dots Cena: 32,9- PLN
dots Autor recenzji: Michał „Regis” Bonk
dots Data recenzji:
dots Ocena: 75/100


Wielu czytelników i innych odbiorców kultury interesują mistyczne wątki i legendy powiązane z dwoma wielkimi religiami monoteistycznymi: judaizmem i chrześcijaństwem. Dowodzą tego pseudonaukowe wypociny Dana Browna, filmy z Indianą Jonesem, a także duża popularność teorii spiskowych na temat Templariuszy, Zakonu iluminatów, Żydów, masonów i innych organizacji religijnych lub politycznych. Księga imion doskonale wpisuje się w ten trend, chociaż w przeciwieństwie do takich „Aniołów i Demonów”, nie wzbudza skrajnych emocji, szczerze mówiąc nie wzbudza ich w ogóle.

Opowieść zaczynamy w iście XIX-wiecznym stylu, bo choć jej akcja trwa w wieku następnym, to jej początkiem są wykopaliska w Egipcie. A Egipt jak Egipt, kryje w sobie liczne tajemnice, mroczne i przerażające, jak klątwa Tutenchamona, która spadła na całą ekipę odkrywców jego grobowca z Howardem Carterem na czele. Tu jednak pecha nie przyniesie odkrywcy wyschnięty na wiór władca zamknięty w złotej trumnie, lecz niezwykle stary i potężny artefakt. Co gorsza, nie zabije go znalezisko, lecz asystent (ech, te niskie pensje archeologów...). Mniej więcej w tym samym czasie w oazie wolności i zielonych banknotów (no, bo gdzie indziej niby), pewien młodzieniec doświadcza śmierci klinicznej po ciężkim wypadku. Podczas tego „przeżycia” otrzymuje ważne informacje od bytów niebieskich. Po dwudziestu latach (to już pierwsze lata XXI wieku) nasz bohater posiada notesik z nazwiskami, które pojawiają się w jego wizjach. W trakcie jednej z nich do listy dołącza nazwisko jego córki, (choć nie biologicznej, to długa historia). Nasz wyraźnie przestraszony bohater postanawia odnaleźć wskazówki dotyczące tego dziwnego zjawiska. Po jakimś czasie dociera do starego i mądrego rabina, który opowiada mu legendę o lamed-wojownikach, sprawiedliwych ludziach, którzy swą obecnością i postawą chronią ludzkość przed wszelkim złem. Wszyscy oni znajdują się w notesie mężczyzny, w dodatku każdy z nich umarł w dziwnych okolicznościach albo w wyjątkowo okrutny sposób. Okazuje się, że mają oni silnych wrogów w postaci potężnej i tajnej organizacji.

JillGKsIm 200805,1


Taki wstęp właściwie opowiada całą fabułę, którą autorki poprzetykały licznymi ucieczkami, strzelaninami, bójkami, prostymi dialogami i przemieszczaniem się między krajami takimi jak USA, Izrael i wyżej wspomniany Egipt. Bohaterowie (tak, z czasem jest ich więcej) spotykają po drodze bandę archetypicznych postaci: naukowców z jednym wielkim linuksem w mózgu, rabinów ortodoksyjnych aż do przesady, niemalże nieśmiertelnych agentów Mossadu oraz mądre, głupie, ładne, brzydkie, współżyjące z głównym bohaterem, bądź też zmuszane do tego przez czarne charaktery kobiety. Dodajmy do tego wisienkę na tort w postaci masonerii zasiadającej w ONZ i wyżej wymienionej tajnej organizacji: Aniołów Ciemności (ups.. wygadałem..).

Książka ta posiada jednak jeden ogromny plus, bardzo szybko się ją czyta. Nie wiem czy jest to zasługa dużej czcionki, czy też tekstu niewymagającego wiele myślenia od czytelnika. Jedno jest pewne: nie było jeszcze takich 300 stron, które pochłonąłbym w tak krótkim czasie. Mimo wszystko powieść przypomina bardziej luźne notatki niż gotowa książkę. Przerysowanie i głupota przeplatają się z nudą i mizernym stylem autorek. Wątki miłosne i tragiczne bywają zabawne, sceny walki przypominają stare filmy kung-fu, gdzie odgłosy ciosów generowano przy pomocy mokrej szmaty uderzanej o podłogę. Historie lamed-wojowników są przekoloryzowane, kabała zbanalizowana. Jest to na pewno dobre czytadło, w jednym szczególnym przypadku, kiedy nasz mózg wymaga tak zwanego „resetu”. Mimo wszystko jest to „reset” korzystniejszy niż w przypadku czytania kolorowej prasy opisującej perypetia gwiazd i gwiazdeczek, choć pewnie i tu mogę się mylić.


Michał „Regis” Bonk
E-mail autora: radagast90(at)o2.pl
Autor: Regis


Przedyskutuj artykuł na forum

Ustaw Sztab jako strone startowa O serwisie Napisz do nas Praca Reklama Polityka prywatnosci
Copyright (c) 2001-2013 Sztab VVeteranow