Jacek Dukaj jest jednym z nielicznych – i to bardzo – współczesnych polskich pisarzy literatury fantastycznej, o którym można powiedzieć, iż posiada swój własny i niepowtarzalny styl. Zazwyczaj autorstwo poszczególnych jego opowiadań i powieści jest rozpoznawalne już po lekturze pierwszej czy drugiej strony. I bynajmniej nie jest to skutkiem lokowania akcji kolejnych pozycji w tej samej scenerii czy wokół tych samych bohaterów – nic z tych rzeczy! Równie niepowtarzalnie przedstawia on średniowieczną Europę co Nowy Świat u schyłku trzeciego tysiąclecia.
Pod koniec minionego roku na rynku pojawiła się nowa pozycja owego autora –
„Lód” – która ku zaskoczeniu nawet wydawcy sprzedała się niczym na pniu i konieczny się stał szybki dodruk. Niewątpliwie pełnym podziwu należy być dla marketingowych talentów pracowników
Wydawnictwa Literackiego, acz czy aby pozycja ta faktycznie zasłużyła na taką popularność i sukces rynkowy?
Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy przy kontakcie z
„Lodem” są jego monstrualne wprost rozmiary. Książka ta liczy sobie bowiem ponad tysiąc (!) stron, zresztą dość gęsto zadrukowanych. Tym większy podziw wzbudza to, jak szybko pozycja ta znikała z półek, bacząc na ogólną „nieczytatość” nadwiślańskiego narodu.
Pomysł
Dukaja na fabułę jest przewrotny, choć i dość charakterystyczny dla autora. Otóż umiejscawia on akcję swego najnowszego tytułu w trzeciej dekadzie właśnie co minionego dwudziestego stulecia, które jednak nie odpowiada temu, co znaleźć możemy w szkolnych podręcznikach historii, a to z tego powodu, iż Dukaj pozwolił sobie dokonać pewnej modyfikacji związanej z meteorytem tunguskim, który to okazał się być zbudowanym z niewystępującego naturalnie na Ziemi minerału o szczególnie zadziwiających właściwościach. Co więcej, znany kolaps ów pociągnął za sobą zmiany klimatyczne i gospodarcze, które wpłynęły na bieg dziejów w ten sposób, iż nie doszło do wybuchu pierwszej wojny światowej, a w konsekwencji i do rewolucji październikowej jak i wyzwolenia się narodów środkowoeuropejskich. Mija więc pierwsze ćwierćwiecze, a w Warszawie wciąż stoją cerkwie, zaś w Petersburgu (żadnym Piotrogrodzie czy Leningradzie) wciąż urzęduje Mikołaj II, mocną ręką trzymający ster swego imperium.
Sprowadzenie fabuły recenzowanej pozycji do prostej historii alternatywnej byłoby jednak zbyt dużym uproszczeniem. Rozmach
Dukaja objawia się bowiem nie tylko w objętości książki. Z godnymi podziwu wytrwałością i talentem snuje on refleksje natury filozoficznej, buduje podstawy pod teorie nowych praw fizyki, konstruuje własną historiozofię, tak iż książka pełna jest najróżniejszych wątków, zachodzących na siebie jak i żyjących własnym życiem. Wszystko to zaś jednak czyni w na tyle wyważony sposób, by nie zanudzić czytelnika dość skomplikowanymi niejednokrotnie kwestiami.
Jestem pełen uznania dla warsztatu artysty zaprezentowanego przy okazji pisania
„Lodu”, po którym widać wielką pracę nad źródłami z epoki. Bohaterowie posługują się bowiem żywym językiem, pełnym rusycyzmów i prawdopodobnych neologizmów, którym z pewnością mogliby się posługiwać mieszkańcy Kraju Nadwiślańskiego i innych guberni rosyjskiego cesarstwa, gdyby historia potoczyła się tak, jak to sobie
Dukaj umyślił.
„Lód”, jakkolwiek niejednokrotnie przypomina kryminał czy thriller polityczny, jest jednak pozycją dość wymagającą. I jakkolwiek nie jest konieczna znajomość dorobku Kotarbińskiego czy wczesnodwudziestowiecznej fizyki dla czerpania przyjemności płynącej z lektury, niemniej nie można przejść na tą pozycją bez żadnej refleksji, wymaga ona bowiem uwagi i skupienia.
Dziwić może nieco, jak szybko autor dokonuje rozwiązania akcji, bacząc na cierpliwość, z jaką ją budował. I choć czytelnik na szczęście żadną
deus ex machiną uraczony nie będzie, to jednak może on odczuć pewne zdziwienie, iż koniec jest taki a nie inny.
„Lód” to pozycja bardzo dobra i bardzo różna od tego, czym zazwyczaj raczą nas rodzimi twórcy szeroko pojętej fantastyki. Niebanalność cechuje bowiem już samo podejście do tematu, za czym poszedł talent autora i jego niewątpliwie ciężka praca, dzięki czemu książkę tą czyta się znakomicie, zaś jej rozmiary postrzega się jako atut. Mym skromnym zdaniem w osobistym dorobku
Jacka Dukaja dzieło owo ustępuje tylko
„Innym pieśniom”, dość podobnym zresztą. Warto przeczytać!
|
Autor: Klemens
|
|
|