Stambuł, Królowa Miast, budzi się z krzykiem. W hałasie budzącego się miasta wybuch przechodzi niemal niezauważony. Głuchy trzask. Potem cisza.W sennej dzielnicy Eskiköy stoi dawny dom wirujących derwiszy Mistrza Adema. W ciągu pięciodniowej fali upałów w Stambule, życie sześciorga bohaterów splata się w historię o korporacyjnych knowaniach i machinacjach, islamskim mistycyzmie, intrydze politycznej i gospodarczej, tajemnicach dawnego imperium osmańskiego, nowym, przerażającym zagrożeniu terrorystycznym oraz nanotechnologii mogącej potencjalnie odmienić życie wszystkich mieszkańców Ziemi.
Dni Cyberabadu to triumfalny powrót do Indii roku 2047, nowego, prężnego supermocarstwa mającego półtora miliarda mieszkańców, w epoce sztucznych inteligencji, suszy wywołanej zmianami klimatycznymi, wojen o wodę, osobliwych nowych płci, genetycznie ulepszonych dzieci, starzejących się dwukrotnie wolniej od zwykłych ludzi, i ludności, w której mężczyzn jest czterokrotnie więcej niż kobiet. Same Indie rozpadły się tu na kilkanaście państw, od Kerali, po górne dopływy Gangesu w Himalajach.
Ile dobrych książek z gatunku science-fiction, osadzonych geograficznie w realiach krajów Drugiego bądź Trzeciego Świata znacie? A właściwie ile w ogóle jakichkolwiek takich książek znacie? Śmiem twierdzić, iż rzadko kiedy odpowiedź będzie inna niż z wykorzystaniem słynnego indyjskiego wynalazku – czyli liczby zero. Tymczasem swego rodzaju „eksploratorem” tych zapomnianych krain, swoistym globtroterem jest
Ian McDonald.
„Dom Derwiszy. Dni Cyberabadu” to – jak wskazuje już sam tytuł – kompilacja wydawnicza tak naprawdę dwóch odrębnych pozycji, przy czym faktyczna ich kolejność jest odwrotna od tytułowej. Pierwsza z nich to zbiór opowiadań osadzonych w realiach subkontynentu indyjskiego, przy czym ostatnie z nich jest zdecydowanie obszerniejsze od wszystkich poprzedzających je historii. Opowieści te stanowią niejako prequel wydarzeń przedstawionych w
„Rzece bogów”, nieco więcej uwadze poświęcając tematom, które w samej powieści były intrygujące, ale którym autor nie poświęcał większej uwagi. Z kolei ostatnie opowiadanie stanowi niejako epilog wobec wspomnianej książki, przedstawienie skutków tego, co czytelnikowi dane było uświadczyć.
Autor przy okazji tych opowiadań czerpie po trosze perwersyjną przyjemność z zabawy konwencjami i przyzwyczajeniami czytelników. Ot, doskonałym tego przykładem może być historia, gdzie to ludzie z krwi i kości stali się swego rodzaju awatarami czysto cyfrowych i jakoby wirtualnych bytów.
Z kolei
„Dom Derwiszy” to powieść utrzymana w nieco innym klimacie, choć obecność pewnego „oprzyrządowania” sprawia, iż czytelnik dochodzi do przekonania, że ma do czynienia z tym samym światem, tylko jego inną szerokością i długością geograficzną, a także inną kulturą. Akcja rozgrywa się w Stambule, tyleż osadzonym w przeszłości, co zmierzającym swą własną drogą ku tzw. nowoczesności.
Narracja skupia się wokół kilku różnych postaci, których co do zasady wiąże tylko tytułowy Dom Derwiszy – dla jednych miejsce zamieszkania, dla innych prowadzenia działalności gospodarczej – lecz których historie stopniowo zaczynają się zapętlać i zazębiać, prowadząc do finału angażującego właściwie wszystkich. I jakkolwiek wątek główny nie stroni od nowoczesnych technologii tudzież konceptów w życiu ekonomicznym i społecznym, całość cechuje klimat charakterystyczny choćby dla
Salmana Rushdie, jawiąc dla zachodniego czytelnika jako magiczne to, co po prostu jest odmienne i nieznane.
Recenzowana książka jest warta swojej ceny, autentycznie intryguje ona bowiem czytelnika, niejednokrotnie sprawiając, że ten się zastanawia, na ile przedstawione w niej realia są pieśnią przyszłości, na ile zaś ulegają ziszczeniu już dzisiaj.
|
Autor: Klemens
|
|
|