Jednym ze smutnych aspektów globalizacji jest fakt, iż jakkolwiek świat stał się nieco większą wioską, dostępną właściwie w zakresie każdego swego zakątku, o tyle staje się on zarazem nieco mniej urozmaicony, miast czarować swą egzotyką zaczyna porzucać swą różnorodność ulegając w mniejszym bądź większym stopniu uniformizacji na wzór społeczeństw zamieszkujących w basenie północnego Atlantyku. Widać to również na gruncie literatury science fiction, która miast czarować bogactwem swych koncepcji tak naprawdę choćby na polskich półkach poza krajowymi twórcami nie jest w stanie wyzwolić się z kręgu pisarzy wyrosłych na północ od Rio Grande czy po zachodniej stronie kanału La Manche (tudzież angielskiego). Jest symptomatyczne, że na podróże do innych kultur i na inne kontynenty zabiera nas Ian McDonald, czyli Brytyjczyk rodem z Manchesteru.
Tytuł recenzowanej książki jednoznacznie wskazuje na ulokowanie miejsca jej akcji. W istocie jest tak nie do końca, autor bowiem bez wielkiego wysiłku dowodzi, że jest to pojęcie geograficzne bardzo szerokie, obejmujące swym zakresem słynne nadoceaniczne metropolie jak Rio de Janeiro czy São Paulo, lecz również najbardziej dziewiczą Amazonię, wciąż zamieszkałe przez plemiona, o których współczesna nauka wie bardzo niewiele, jeśli w ogóle.
Autor zresztą heterogeniczność czyni jednym ze znaków rozpoznawczych swej powieści, niemal każdy z jej bohaterów genetycznie znacząco różni się od pozostałych – nie tylko Stany Zjednoczone Ameryki były tzw. tyglem narodów – choć nie wzbudza wątpliwości przynależność któregokolwiek z nich do kultury kojarzonej z flagą o przewadze kolorów zielonego i złotego. A że brytyjski pisarz całą akcję niejako rozdziela na plany czasowe – które w dacie tworzenia książki śmiało można było określić mianem przeszłości, teraźniejszości i przyszłości – wariacje fabularne na temat kwantowego multiwersum nie powinny już w ogóle dziwić czytelnika.
Docenić również należy fakt zręczności, z jaką twórca żongluje fikcjami i faktami, z wpleceniem w osnowę głównego wątku historii Moacira Barbosy oraz tzw. Maracanazo, choć na pewien sposób kontrowersyjny i – uwaga! – niezgodny z rzeczywistością. Tu zresztą kryje się witz całej powieści, autor zmusza bowiem czytelnika do zadania sobie pytania, czy aby tenże nie jest mieszkańcem rzeczywistości alternatywnej wobec tej zamieszkiwanej przez bohaterów książki.
„Brasyl” to książka niebanalna, może nie tak „egzotyczna” jak
„Rzeka Bogów” – jej akcja w istocie mogłaby się rozgrywać w połowie państw świata – lecz zarazem przez to na przewrotny sposób bliższa czytelnikowi, a to z uwagi na poświęcenie większej wagi snutej opowieści jako takiej.
|
Autor: Klemens
|
|
|