„Powieść Rajaniemiego to oszołamiająca hard SF” – tak reklamuje książkę wydawca. I rzeczywiście „Kwantowy złodziej” Hannu Rajaniemiego to sprawnie napisane, ale ciężkie i abstrakcyjne science-ficion, które jest do przełknięcia jedynie dla w „wybranych” czytelników.
Hannu Rajaniemi operuje sprawnym, biegłym piórem. Tak biegłym, że niemal przekracza granice przyzwoitości w nurcie fantastycznym (o ile takie istnieją) i przechodzi sam siebie tworząc nierealne światy i tajemniczych bohaterów. Trudno uznać to za zaletę lub wadę. Jeśli ocenia się książkę w kategorii gatunku hard, to cel został osiągnięty.
Już na początku książki chwilami można się pogubić w zawiłościach akcji i trudno niekiedy osądzić, co bohaterowi przytrafia się realnie, a co dzieje się we wnętrzu jego złodziejskiego umysłu. Jeśli oceniać powieść pod kątem dostarczania fabularnej rozrywki, to zdania mogą być podzielone. Dla większości czytelników książka będzie trudna do czytania, momentami niezrozumiała a więc mało atrakcyjna. Przy założeniu, że powieść S-F służy jako słowna łamigłówka, która przekracza granice wyobraźni, można się świetnie bawić.
Z ciekawych motywów książki można wymienić użycie czasu jako waluty płatniczej. Każda istota walczy o niego, żebracy dopominają się o jałmużnę w postaci chociaż odrobiny sekundy, co w przypadku odmowy może skończyć się niebezpiecznie. Autor wprowadził również zabezpieczenia personalne – dzięki czemu można bez trudu ukryć przed drugą osobą swoją tożsamość, historię, wspomnienia, ale też w ramach uprzejmości możliwe jest podzielenie się tymi skrawkami z innymi. Niestety tożsamość jest krucha – da się zagubić, co przytrafiło się bohaterowi. Marsjański świat jest oryginalny, chwilami wciąga, ale też odstrasza – wszak większość osób będzie szukała porównania do świata rzeczywistego nawet w literaturze S-F.
Jean le Frambeur nie jest nikim innym jak słynnym w marsjańskim świecie (chociaż nie tylko) złodziejem. Samo słowo złodziej to za mało powiedziane – to mistrz nad mistrzami w swoim fachu, który ośmielił się zajrzeć we wnętrze zeusmózgu i ukraść jego myśli oraz „zawinąć” ziemskie antyki prosto…z Marsa. Niestety popełnia jeden jedyny błąd i to potknięcie powoduje, że na długo traci wolność. Po wielkim praniu mózgu, zabawach psychologicznych, które przeprowadzane są na więźniach – Jean ma nareszcie szansę uciec. Złodziej musi jednak wcześniej przekonać tajemniczą i bezwzględną Mielli, że będzie przydatny (mimo, że przybyła w celu uwolnienia niepokornego więźnia), a potem spróbować nie dać jej się we znaki. Mielli ma bowiem ochotę unicestwić swojego chwilowego współpracownika jeszcze przed wykonaniem misji. Jean ma bowiem przeznaczone użyć swojego złodziejskiego arcytalentu ponownie…
Postać Jeana została ciekawie wykreowana. Mistrz złodziei jest dowcipny, czasem przypomina psotliwe i nieodpowiedzialne dziecko, czasem potrafi się wznieść na wyżyny i popisać elokwencją oraz wspaniałomyślnością. To nieprzewidywalny, wyrazisty osobnik. Chociaż jest łgarzem, oszustem i bydlakiem do potęgi - pozwala się polubić. Chwała autorowi, że udało mu się stworzyć tak kontrastową, ale wiarygodną postać.
Powieść
„Kwantowy złodziej” Hannu Rajaniemiego to niezły debiut pisarski. Aż niezły, bo
Rojamieni pokazał, że ma coś do powiedzenia (a raczej napisania), potrafi stworzyć interesujące postaci, fantastyczne światy i zapewne na jednej książce nie zakończy dorobku. Tylko niezły – gdyż książka jest więcej niż momentami trudna do czytania. Wciągająca, płynna fabuła i trudności w oderwaniu się od lektury – to sprawy kluczowe, które powinny być dla pisarza priorytetem. Tego drugiego autor niestety nie osiągnął, więc trudno zaliczyć książkę do najlepszych z gatunku.
|
Autor: Spiderlo
|
|
|