Akcja utworu umieszczona została współcześnie, w małej wiosce islandzkiej położonej koło Lodowca, tam, gdzie ongiś przebywali bohaterowie Jules'a Verne'a. Wydarzenia rozgrywające się koło Lodowca frapują swą magią i niezwykłością. Ścierają się tu dwa odrębne światy - jeden racjonalistyczny, reprezentowany przez uczonego, badacza życia ludzkiego i kosmosu, oraz drugi - tajemniczy, pokazany przez pryzmat poczynań pastora Jona, wierzącego w siłę poezji i fantazji.
Przeciętny polski czytelnik prawdopodobnie nie ma żadnego pojęcia o literaturze islandzkiej, ba, niejednokrotnie nie będzie świadomy istnienia takiego kraju, co najwyżej będzie go kojarzył ze średniowiecznymi sagami. Tymczasem naród ten wydał nawet noblistę, którego jednym z bardziej znanych dzieł – choć niezwykłym i dla samego autora – jest
„Duszpasterstwo koło lodowca”.
Książka nasuwa pewne skojarzenia z
„Ulyssesem” Joyce'a czy
„Moby Dickiem” Melville'a, a to z uwagi na jej konstrukcję, stanowiąca miszmasz gatunków, co poniekąd czyni ją atrakcyjną dla przedstawicieli innych muz, lecz problematyczną w odbiorze. Czasami uświadczymy więc typowo narracyjnej powieści, przy innej okazji zetkniemy się z formą dialogową, właściwą dla dramatu.
Bohaterem powieści jest młody – skądinąd anonimowy – absolwent teologii ze stołecznego Reykjavíku, który zostaje delegowany przez lokalnego biskupa (a właściwie głowę luterańskiego kościoła narodowego) na islandzką prowincję w celu przeprowadzenia śledztwa w zakresie otoczonych nimbem tajemnicy nieprawidłowości w zakresie sprawowania obowiązków eklezjalnych pod lodowcem Snæfells przy wulkanie Snæfellsjökull.
I przez pierwszą połowę opowieści czytelnik faktycznie trwa w przekonaniu, że już zaraz-za chwilę dotrze do jądra tego sekretu, powoli się jednak okazuje, że całość meandruje nie przez przypadek, lecz zaczyna zmierzać w innym kierunku.
„Duszpasterstwo pod lodowcem” może być różnorako odczytywane, a to jako satyra pod adresem modnego w czasach pisania tej pozycji New Age'u oraz pseudonauki, a to jako kuplet pod adresem pogrobowców romantyzmu, a to jako kpina z nowych mód.
Z drugiej strony książkę ciekawie odczytuje się współcześnie, z perspektywy upływu półwiecza i zmian obyczajowych, które w tym czasie nastąpiły. Również łowcy poloniców mogą poczuć się usatysfakcjonowani i dopatrzeć się źródeł popularności pewnego krajowego produktu.
„Duszpasterstwo koło lodowca” z pewnością nie jest pozycją dla każdego, możliwe jest nawet sformułowanie pod jego adresem zarzutów zawierających słowa „ramota” czy „czytadło”. Gdy jednak sobie czytelnik zada głębsze pytanie o zamysł twórcy, nagle traci on pewność. Zapowiadana tajemniczość w istocie staje się więc ciałem.
|
Autor: Klemens
|
|
|