Prywatny detektyw i samozwańczy stróż sprawiedliwości na tropie sprawcy mordu, który zmieni bieg świata.
Poczwarkę, kobietę o przezroczystej jak szkło skórze, będącą królową dżokerskiego półświatka, brutalnie zamordowano w jej popularnym lokalu, Kryształowym Pałacu, odwiedzanym przez wiele sław świata dzikich kart. Jej zabójcy poszukują dwaj mężczyźni: Jay Ackroyd, pracujący jako prywatny detektyw as, który znalazł jej zmasakrowane ciało, oraz samozwańczy stróż sprawiedliwości i dawny kochanek zamordowanej, Yeoman, którego ktoś próbuje wrobić w tę zbrodnię. Ich poszukiwania przeradzają się w koszmarną odyseję pełną przemocy i politycznych intryg, która na zawsze zmieni los dżokerów i asów na całym świecie.
Lektura
„Ukrytego Asa” nie mogła budzić wątpliwości, iż w sposób oczywisty dla twórców (a przynajmniej redaktorów) planowana jest również kolejna odsłona serii, albowiem niby pobocznie, niemniej jednak w opowieści aż ziały pewne fabularne dziury wymagające zapełnienia. Temu też celowi zasadniczo służy
„Ręka umarlaka”.
Książka kręci się wokół dwóch osób – Jay’a „Rzutnika” Ackroyda oraz Daniela „Yeomana” Brennana – pozostałe osoby traktując niejako w sposób służebny, ani chwilę nie pozwalając im na przejęcie pierwszych skrzypiec. O ile więc ichniejsze sylwetki zostaną wzbogacone – by wskazać chociażby na Blaise’a czy „Kopacza” Downsa – to niejako tylko przy okazji.
Akcja powieści (bo już nie zbioru opowiadań) rozgrywa się równolegle z wydarzeniami z poprzedniej odsłony – ot, czasami usłyszymy o konwencji w Atlancie, niektóre fragmenty powieści zaś celowo się powtórzą słowo w słowo, acz będziemy nań patrzeć z drugiej perspektywy, dotychczas nawet nie umniejszanej, co wręcz lekceważonej.
Nie sposób jednak nie odnieść wrażenia, że całość jest nieco zbyt zagmatwana, przy czym nie świadczy to o intelektualnym bałaganie, lecz raczej rozpaczliwym dążeniu do podtrzymania zainteresowania czytelnika „wartką” i „emocjonującą” akcją. Na zabiegu tym niestety traci jednak psychologiczne podobieństwo opowieści.
„Ręka umarlaka” to pozycja rozczarowująca, nieco zbyt nastawiona na zrealizowanie marketingowego planu niźli rzeczywiste usatysfakcjonowanie czytelnika, który docierając do siódmej odsłony serii siłą rzeczy musiał już przyzwyczaić się do dotychczasowej konwencji oraz uniwersum. Nie jest to lektura zła, lecz stanowczo zbyt wtórna.
|
Autor: Klemens
|
|
|