Douglas Adams z łatwością przewleka tematy miałkie, absurdalne aż do swych korzeni z zagadnieniami uchodzącymi za wcale ważkie, z reguły je mniej czy bardziej wymyślnie wyśmiewając, czasami jednak niby mimochodem dzieląc się wcale celnymi spostrzeżeniami bądź uwagami. Czyżby więc tytuł trzeciego tomu cyklu – „Życie, wszechświat i cała reszta” – trafnie sugerował, iż tym razem nieco inaczej rozłoży on akcenty?
Opowieść tej pozycji rozpoczyna się dość nietypowo (choć może nie jak na serię), ale pozostaje ona spójna z
poprzedniczkami – widać, iż autor panuje nad swoim uniwersum i biegiem wypadków, nawet jeśli czasami ich rozwój następuje w iście szaleńczym tempie. Punktem wyjścia jest jednak rozwinięcie wątku wcześniej nieobecnego, lecz nienaruszającego koherencji całej struktury.
Bynajmniej w przedmiotowej pozycji nie znajdziemy żadnych nowatorskich przemyśleń, prezentowana opowieść pozostaje lekką, i to pomimo faktu, iż traktuje ona o morderczej nacji dążącej do wyrugowania ze wszechświata wszelkiego innego życia, do czego wykorzystuje stworzone wyłącznie w tym celu roboty. A wszystko to na dwa lata przed kinowym
„Terminatorem”!
Nie zmienia to jednak faktu, że sama fabuła jest dość chaotyczna, gdy tylko autorowi uda się pobudzić autentyczne zaciekawienie historią autor raczy go kolejnym i kolejnym witzem, z reguły niewymuszenie wywołującym rozbawienie, a czasami nawet chwilę zadumy (vide wątek Agrajaga), ale spychającym go z trasy głównej opowieści.
„Życie, wszechświat i cała reszta” to punkt wyjścia dla kilku dość zaskakujących żartów i paru niebanalnych konceptów, towarzyszących początkowo dość intrygującej, następnie zaś wręcz kuriozalnej opowieści. Paradoksalnie całości służą jej skromne rozmiary, wywołując u czytelnika uczucie sytości po jednorazowym podejściu.
|
Autor: Klemens
|
|
|