Alister Cox, angielski zegarmistrz i twórca automatów, po tragicznej śmierci córki porzuca swoje rzemiosło i pogrąża się w rozpaczy. Szansę na wybawienie odnajduje w niespodziewanej propozycji – sam cesarz Chin prosi go, aby przybył do Zakazanego Miasta i stworzył trzy zegary, jakich jeszcze świat nie widział. Gdy jednak Cox trafia na dwór, zaproszenie i szczodre obietnice wszechwładnego monarchy okazują się czymś innym.
W epoce powszechnie dostępnych zegarków elektronicznych, kwarcowych, ba, pomiaru czasu dokonywanego z wykorzystaniem zegarów atomowych, profesja zegarmistrza straciła wiele ze swej tajemniczej nobliwości, niejako degradując się do poziomu rzemieślnika odpowiedzialnego za wymianę baterii, czasami najwyżej broniąc swej fachowości w zderzeniu z „antycznymi” czasomierzami, uzyskując jednak w ten sposób niezbyt popularną renomę reliktu.
„Cesarski zegarmistrz” czytelnika nawykłego do operowania tego rodzaju kalkami myślowymi i konwencjami zabiera więc w istną podróż w czasie i przestrzeni.
Akcja powieści rozgrywa się w XVIII wieku w realiach wciąż tajemniczego dla Europejczyka Orientu, po wielokroć bardziej odmiennego od jego współczesnej zglobalizowanej, zokcydentalizowanej wersji. Czytelnik nie uświadczy jednak nagłych zwrotów akcji czy barwnych dialogów, dla austriackiego autora znacznie istotniejszy jest bowiem nastrój – i czas.
Bo właśnie czas jest głównym bohaterem tej powieści, pokonując wszelkie ludzkie aspiracje i marzenia, czy to te wielkie – o monumentalności i nieśmiertelności – czy to te bardziej powszednie, jak pragnienie miłości drugiego człowieka czy też choćby pozostawienia po sobie spuścizny w dzieciach, drugim człowieku.
I to właśnie ta perspektywa dopiero pozwala uczciwie spojrzeć na miałkość własnych starań, nade wszystko zaś dostrzec nawet nie wadliwość, co śmieszność codziennych zabiegów. Pisarz ani razu nie formułuje własnych wniosków, mimo że te niejednokrotnie nasuwają się same, przymuszając jednak czytelnika do uczciwego wyrażenia ich we własnym zakresie.
„Cesarski zegarmistrz” nie jest książką porywającą, nie oczarowuje, nie syci wcześniej wywołanego przez siebie apetytu. Nie taki był jej cel. Jakkolwiek dwa wieki później i ten dogmat został obalony przez Einsteina i jego kontynuatorów, to jednak w naszej wąskiej skali to upływ czasu jest jedynym władcą absolutnym.
|
Autor: Klemens
|
|
|