Na planecie Taldain legendarni mistrzowie piasku ujarzmiają tajemne moce i w spektakularny sposób manipulują piaskiem. Ale kiedy w wyniku spisku zostają wymordowani, najsłabszy spośród nich, Kenton, wierzy, że jako jedyny ocalał. Otoczony przez wrogów, zawiera niespodziewany sojusz z Khriss – zagadkową kobietą z Cieniostrony, która skrywa własne tajemnice.
Wielkim atutem twórczości
Brandona Sandersona jest jego oryginalność w konstruowaniu nowych światów, rządzących się nie tylko własnymi prawami w zakresie organizacji społeczeństwa, lecz również radykalnymi biologicznymi, fizycznymi, o nowatorskich podejściach do konceptu magii nie wspominając. Tego rodzaju passus można zresztą zamieszczać przy okazji recenzji wszystkich kolejnych książek tego pisarza, lecz tym razem ma to szczególne uzasadnienie, a to z uwagi na fakt, że dotyczy tak naprawdę jego pierwszego dzieła, w przypadku którego już można rzeczone cechy odnaleźć.
Autor we wstępie wyraźnie przyznaje się do swych inspiracji, może nie niewolniczego przywiązania, co siłą rzeczy ulegania wpływom dzieł kształtujących go jako czytelnika, nade wszystko z
„Diuną” Franka Herberta na czele i trudno się w sumie temu dziwić, bo jest to dzieła o zasadniczym znaczeniu dla całego gatunku.
Ale ale, należy w tym momencie – choć właściwie winno się to uczynić wcześniej (że pozwolę sobie na typowo sandersonowski przytyk pod własnym adresem), że recenzowana pozycja nie jest w żadnym razie książką. Materiały marketingowe określają ją konsekwentnie mianem „powieści graficznej”, lecz w istocie trudno wskazać czym miałaby ona się różnić od innych obszerniejszych wydawnictw zwanych najczęściej „komiksami”.
„Biały piasek” został wydany niezwykle starannie, na kredowym papierze, mocno zszytym, o ciężarze przyjemnym tak dla ręki czytelnika, jak i bibliofila. Z pewnością będzie prezentował się wdzięcznie w otoczeniu pozostałych książek Amerykanina, choć z pewnością będzie się wyróżniał dość skromną objętością. No właśnie – dzieło to bowiem nie stanowi zamkniętej opowieści, kończy się – choć może nie literalnie – klasycznym „ciąg dalszy nastąpi”, przy czym wierząc, że tak w istocie się stanie, trzeba się uzbroić w cierpliwość, bo i na rodzimym rynku autora póki co to nie nastąpiło.
Przedmiotowa publikacja niekoniecznie jest tym, co tygryski lubią najbardziej. Historia potrafi zaintrygować, jednakże z uwagi na przyjętą formę ze swej istoty cechuje się szeregiem uproszczeń oraz porzuconym detali, które mogłyby wywołać zaintrygowanie. Czy to nie za wcześnie na tego rodzaju odcinanie kuponów?
|
Autor: Klemens
|
|
|