Leśny świat Leemeta się rozpada: przyjaciele i sąsiedzi wyprowadzają się do wioski, aby tam wieść nowe życie podporządkowane pracy na roli i obrządkom chrześcijańskim. Porzucają swoje chaty, obyczaje i umiejętności skuszeni smakiem chleba oraz wynalazkami przywiezionymi przez rycerzy zza morza. Leemet wierzy, że odnajdzie pogrążonego w wiecznym śnie Północnego Gada – jedyną istotę zdolną przywrócić dawny porządek.
Od pewnego czasu – liczonego tyleż w dekadach, co i stuleciach – panuje swoista moda na sięganie do czasów pierwotnych danej wspólnoty, można by rzec, iż narodu, gdyby nie obarczenie tej perspektywy błędem ahistorycyzmu. Czynił to
Walter Scott w odniesieniu do ludów Wysp Brytyjskich, o prapolańskich czasach pisał
Józef Ignacy Kraszewski, przedstawiciel jednak żadnego kraju nie ma bynajmniej monopolu na takowe „podróże w czasie”.
Akcja książki
Andrusa Kivirähka opowiada o dziejach XIII-wiecznej krainy, która później zostanie nazwana Estonią, już na wstępie jednak należy zauważyć, że trudno jest określić ją mianem powieści historycznej. Opowiada ona o napięciu między zwolennikami tradycji i kultury Wielkiej Europy, o czasach przedchrześcijańskich i kształtowaniu się nowej formacji ustrojowo-społecznej, lecz bardzo daleka jest od kronikarstwa. Przeciwnie, jest ona przeniknięta symboliką, zamykającą się w pojęciach Wioski i Lasu.
„Człowiek, który znał mowę węży” zgodnie z tytułem jest przeniknięty przez zjawiska ponadnaturalne, świat powieści jest nasycony magią w dawnym rozumieniu, acz daleką od dobrotliwego obrazu właściwego dla komiksów o Kajku i Kokoszu, przeciwnie, zgony – i to dość drastyczne – kolejnych postaci nie są niczym niezwykłym, czasami wręcz uderza lekkość, z jaką je traktuje autor.
Nie sposób nie odnieść wrażenia, iż jedną z głównych słabości przedmiotowej pozycji jest skłonność autora do popadania w przesadę. Rozmarzenie, z jakim nakazuje on niektórym ze swych (męskich) postaci mówić o kastracji czy też kobietom i ich rodzicom o spłodzeniu bynajmniej nie uznanego przez kogokolwiek bastarda, jest kompletnie nierealistyczne, nade wszystko świadczy o pewnej obsesji estońskiego pisarza, przykłady zresztą można mnożyć. Co gorsza, czyni ona całość wręcz śmieszną i niepoważną, pozostawiając czytelnika z pytaniem, czemu to w ogóle miało służyć…
Nie trzeba sięgać po książki autorów wywodzących się z innych kontynentów by uświadczyć egzotyki,
„Człowiek, który znał mowę węży” wskazuje bowiem, jak wiele nas w Europie, i to niemal w bezpośrednim sąsiedztwie, tyleż łączy, co i dzieli. Niestety pozycja ta literacko niedomaga pod niejednym względem i daleko jej do artyzmu.
|
Autor: Klemens
|
|
|