1983, okres największej beznadziei Polski Ludowej. Po prowincjonalnych parafiach rozchodzi się wieść o Maryi ukazującej się na działkach w podwrocławskiej Oławie. Kościół odcina się od objawień, a generał Jaruzelski grzmi o religijnej ciemnocie. Mimo milicyjnych szykan dziesiątki tysięcy pątników nadciągają do małego miasteczka.
Prostoduszny rencista Heniek z nadludzką konsekwencją dąży do wybudowania wielkiego sanktuarium, które ma konsekrować papież Polak. Jego brat Zbyszek uporczywie lawiruje między poczuciem rodzinnej lojalności a oczekiwaniami przyjaciół, tworzących lokalną partyjno-kościelną elitę. Jego słabość do kobiet, równie silna jak miłość do żony i dzieci, to wymarzony materiał na esbecki szantaż.
Aktualne statystyki wskazują, iż Polska jest krajem ulegającym szybkiej laicyzacji. Jedni po tej informacji zakrzykną „nareszcie!”, inni z kolei opatrzą ją komentarzem „niestety”, mało kto jednak będzie ją kontestował. Wrażenie to pozostaje zarazem w pewnym dysonansie z figurą świebodzińskiego Chrystusa czy istnym wysypem pomników papieża-Polaka, zastanawiać się jednak można, czy w istocie nie mamy do czynienia ze zjawiskiem swoistej ucieczki do przodu, ewentualnie łabędzim śpiewem ostatniego religijnego – czy też pobożnego – pokolenia. Jeszcze niedawno zaś wiara stanowiła zjawisko powszechne, wręcz ludowe, jak u bohaterów
„Kultu”.
Recenzowana powieść w sposób fabularyzowany przybliża historię objawień – czy też „objawień” –mających miejsce w Oławie na przełomie lat 80. i 90. minionego wieku. Warto zauważyć już na początku, iż mamy tu do czynienia mimo wszystko z fikcją literacką, aczkolwiek nie sposób sobie podczas lektury zadawać pytań o skalę „poetyckich” ingerencji w opowiadaną rzeczywistość, wszak często bardzo wiarygodną.
Atutem powieści jest sama postać narratora oraz zarazem współuczestnika prezentowanych wydarzeń, wzbudzającego czasami rozbawienie, lecz nade wszystko sympatię, nawet gdy opowiada on o swych bardziej mrocznych postępkach. Jest to klasyczny everyman, w którym każdy z nas dostrzeże siebie, albo chciałby go spostrzec, albowiem niepozbawiony czasami rubasznego, czasami zaś całkiem inteligentnego poczucia humoru.
Jest to jednak również książka o czasach minionych, nie tylko idyllicznej młodości w epoce gomułkowsko-gierkowowskiej, lecz nade wszystko codziennej siermiężności lat po stłumieniu karnawału „Solidarności”, ale i całkiem realistycznym – i bolesnym – spojrzeniu na początki kapitalizmu w naszym kraju.
„Kult” Łukasza Orbitowskiego to powieść zaskakująco ciepła, daleka od padania na klęczki, lecz również i wyśmiewania zabobonu czy ciemnogrodu. Jest to publikacja poświęcona wierze, lecz również życiu jako takiemu, ojcostwie czy nawet sensowi codzienności. Do książki tej warto podejść z życzliwością, gdyż i takową ona odpłaci czytelnikowi.
|
Autor: Klemens
|
|
|